W życiu bym nie pomyślała, że
doczekam chwili kiedy pan Hofman na zbitą twarz wyleci z PIS-u.
Geszeft, że mucha nie kuca, a jak kuca, to się jej zadek przylepia!
Patrzę, czytam i własnym oczom nie
wierzę, że tak pięknie rozwijająca się kariera, pełna snów o pisowskiej potędze
pękła niczym mydlana bańka, w dodatku z wielkim hukiem i jeszcze większym
smrodem. Adaś Hofman, pierwszy totumfacki pana prezesa, polityk znany przede wszystkim
z ciętego języka i kwiecistych metafor okazał się był wcale nie tak drobnym (i
nie tylko o nadwagę tu chodzi) hochsztaplerem, niezłym blagierem oraz nad wyraz rzutkim kombinatorem.
Chamstwo, buta i arogancja z dużą dozą cynizmu są dość niebezpieczną mieszanką,
która i owszem do szybkiej realizacji celów doprowadzić może, ale jeszcze
szybciej potrafi z siodła boleśnie wysadzić. W samo sedno trafił B. Komorowski mówiąc, że: „pycha kroczy przed upadkiem”.
Pan
Hofman, który sam siebie nie tak dawno porównywał do dziewczynki z kręconymi
włoskami przy okazji „madryckiej afery” pokazał, że jest li tylko smarkatym
chłoptasiem, któremu padre Kaczyński zanadto cugli popuścił. Zeszłoroczna afera
z jego prąciem w tle, jakoś się Hofmanowi upiekła, być może dlatego, że
narodowościowe i katolickie media zapomniały zgorszyć się odpowiednio szybko, głośno i stanowczo. Na wszelki wypadek wolały udawać, że to
nic takiego. Ot, nie zbyt mądre zabawy młodych, jurnych aparatczyków, którzy
muszą w końcu jakoś odreagować ciężki wycug u pana prezesa . Nikomu to
specjalnie nie zaszkodziło i najwidoczniej pisowskiemu elektoratowi takie
przaśne, żeby nie powiedzieć prostackie zabawy w niczym nie przeszkadzają. I
nie wymagajmy za wiele. Hołota zawsze będzie bawić się, jak hołota i nawet
najdroższe garnitury tego nie zmienią, a słoma i tak wyjdzie nawet z
najbardziej markowych butów.
Sprawa cieplutkiej synekury, którą pan Adaś
wyrobił swojej żonie w spółce miedziowej też przyschła niczym krowie łajno na słońcu
i dzisiaj mało kto pamięta, że małżonka pana
posła przez ponad dwa lata brała niemałe
pieniądze ( ok.6 ty. zł miesięcznie) za robienie dosłownie – nic! O takich
drobiazgach, jak jej prywatne przejazdy za poselskie vouchery nie warto nawet
wspominać. Wszystko, to godne potępienia ale z drugiej strony, jeżeli młody
człowiek (czyt. polityk) przez kilka ładnych lat za wzór ma osobę pana prezesa, to co się dziwić?
Być
może pan prezes osobiście nie naciąga podatników dla własnej prywaty, być może.
Jednakowoż pokazuje i przekazuje całemu światu, a zwłaszcza jego okolicom, że jedynie tylko on nadaje się na zbawcę narodu od
dawna ciemiężonego przez wszystkie możliwe ekipy polityczne, z wyłączeniem
rzecz jasna jego, jedynie słusznego ugrupowania. I robi to wytrwale od lat, po
mistrzowsku wspinając się bez wysiłku na szczyty efronterii, lekceważenia,
hipokryzji i chamstwa. Czasami słuchając pana prezesa odnoszę wrażenie, że
Putin mógłby się od niego sporo nauczyć.
Madrycka afera pokazała, że Hofman nad
wyraz pilnym uczniem pana prezesa był i na wagary raczej z rzadka chadzał.
Tylko jednego pan prezes go nie nauczył, bo w tym temacie wiedzy nawet zerowej pan
prezes nie posiada aczkolwiek dysponuje kotem rasy nieznanej. Ale kot, to nie
żona i tym różni się od poselskiej połowicy, że na pokładzie samolotu nie będzie chlał pokątnie przemyconego
alkoholu i awantury nie wywoła. Gdyby pan Hofman nie był takim liczykrupą i wydusił z siebie te
kilka nędznych rupii na zakup samolotowego drinka dla spragnionej procentów żony,
to prawdopodobnie o rozliczeniach samochodowo-samolotowo-wyjazdowych jeszcze
długo wiedzieliby tylko nieliczni wtajemniczeni w finansowe przekręty naszych parlamentarzystów.
Podejrzewam, że Adam Hofman
i jego partyjni koledzy nie są jedynymi takimi pomysłowymi Dobromirami jeżeli
chodzi o okradanie podatników i nabijanie własnej kabzy.
Idzie zima, szkoda że
na wiosnę nie wszystkie bałwany stopnieją i zapewne znowu niektórzy z tych „przez
naród wybrani” uraczą nas kolejną aferą. Mam nadzieję, że madrycki blamaż mimo wszystko
czegoś tych naszych "wybrańców" nauczył i wyciągną konstruktywne wnioski na przyszłość. Możliwe,
że wielu prawicowych posłów długo jeszcze będzie transport samolotowy omijać szerokim łukiem, lubo też zniechęci się doń trwale.
Jak widać na załączonym obrazku z PIS-u
najszybciej wylatuje się Ryanairem.
Miejmy nadzieję tylko,że pan Hofman nie wyskoczy za jakiś czas jak królik z kapelusza u tego lub innego magika... Obawiam się poza tym, że ktoś godnie zajmie jego miejsce. W tym, czy innym ugrupowaniu zawsze jakiś Hofman chętny do spijania miodów się znajdzie.
OdpowiedzUsuńGdyby Lech nie zginął to i szczebelki drabiny by Jarosławowi się skończyły. Cóż Naród wie czemu nie ma za co kupic jedzenia. Wiec trza kupić kasę i do boju!!
OdpowiedzUsuńObawiam się, że dopiero teraz wyjdzie na jaw ilu takich hofmanopodobnych cwaniaków zasiada w Parlamencie.
OdpowiedzUsuń