11 listopada 2014

"Tani" popis posłów PIS



                              W życiu bym nie pomyślała, że doczekam chwili kiedy pan Hofman na zbitą twarz wyleci z PIS-u. 
Geszeft, że mucha nie kuca, a jak kuca, to się jej zadek przylepia!
     Patrzę, czytam i własnym oczom nie wierzę, że tak pięknie rozwijająca się kariera, pełna snów o pisowskiej potędze pękła niczym mydlana bańka, w dodatku z wielkim hukiem i jeszcze większym smrodem. Adaś Hofman, pierwszy totumfacki pana prezesa, polityk znany przede wszystkim z ciętego języka i kwiecistych metafor okazał się był wcale nie tak drobnym (i nie tylko o nadwagę tu chodzi) hochsztaplerem, niezłym blagierem oraz nad wyraz rzutkim  kombinatorem.
     Chamstwo, buta i arogancja z dużą dozą cynizmu są dość niebezpieczną mieszanką, która i owszem do szybkiej realizacji celów doprowadzić może, ale jeszcze szybciej potrafi z siodła boleśnie wysadzić. W samo sedno trafił  B. Komorowski  mówiąc, że: „pycha kroczy przed upadkiem”. 
      Pan Hofman, który sam siebie nie tak dawno porównywał do dziewczynki z kręconymi włoskami przy okazji „madryckiej afery” pokazał, że jest li tylko smarkatym chłoptasiem, któremu padre Kaczyński zanadto cugli popuścił. Zeszłoroczna afera z jego prąciem w tle, jakoś się Hofmanowi upiekła, być może dlatego, że narodowościowe i katolickie media zapomniały zgorszyć się odpowiednio szybko, głośno i stanowczo. Na wszelki wypadek wolały udawać, że to nic takiego. Ot, nie zbyt mądre zabawy młodych, jurnych aparatczyków, którzy muszą w końcu jakoś odreagować ciężki wycug u pana prezesa . Nikomu to specjalnie nie zaszkodziło i najwidoczniej pisowskiemu elektoratowi takie przaśne, żeby nie powiedzieć prostackie zabawy w niczym nie przeszkadzają. I nie wymagajmy za wiele. Hołota zawsze będzie bawić się, jak hołota i nawet najdroższe garnitury tego nie zmienią, a słoma i tak wyjdzie nawet z najbardziej markowych butów. 
      Sprawa cieplutkiej synekury, którą pan Adaś wyrobił swojej żonie w spółce miedziowej też przyschła niczym krowie łajno na słońcu  i dzisiaj mało kto pamięta, że małżonka pana posła  przez ponad dwa lata brała niemałe pieniądze ( ok.6 ty. zł miesięcznie) za robienie dosłownie – nic! O takich drobiazgach, jak jej prywatne przejazdy za poselskie vouchery nie warto nawet wspominać. Wszystko, to godne potępienia ale z drugiej strony, jeżeli młody człowiek (czyt. polityk) przez kilka ładnych lat za  wzór ma osobę pana prezesa, to co się dziwić? 
     Być może pan prezes osobiście nie naciąga podatników dla własnej prywaty, być może. Jednakowoż pokazuje i przekazuje całemu światu, a zwłaszcza jego okolicom, że  jedynie tylko on nadaje się na zbawcę narodu od dawna ciemiężonego przez wszystkie możliwe ekipy polityczne, z wyłączeniem rzecz jasna jego, jedynie słusznego ugrupowania. I robi to wytrwale od lat, po mistrzowsku wspinając się bez wysiłku na szczyty efronterii, lekceważenia, hipokryzji i chamstwa. Czasami słuchając pana prezesa odnoszę wrażenie, że Putin mógłby się od niego sporo nauczyć. 
      Madrycka afera pokazała, że Hofman nad wyraz pilnym uczniem pana prezesa był i na wagary raczej z rzadka chadzał. Tylko jednego pan prezes go nie nauczył, bo w tym temacie wiedzy nawet zerowej pan prezes nie posiada aczkolwiek dysponuje kotem rasy nieznanej. Ale kot, to nie żona i tym różni się od poselskiej połowicy, że na pokładzie samolotu  nie będzie chlał pokątnie przemyconego alkoholu i awantury nie wywoła. Gdyby pan Hofman  nie był takim liczykrupą i wydusił z siebie te kilka nędznych rupii na zakup samolotowego drinka dla spragnionej procentów żony, to prawdopodobnie o rozliczeniach samochodowo-samolotowo-wyjazdowych jeszcze długo wiedzieliby tylko nieliczni wtajemniczeni w finansowe przekręty naszych  parlamentarzystów. 
     Podejrzewam, że Adam Hofman i jego partyjni koledzy nie są jedynymi takimi pomysłowymi Dobromirami jeżeli chodzi o okradanie podatników i nabijanie własnej kabzy. 
      Idzie zima, szkoda że na wiosnę nie wszystkie bałwany stopnieją i zapewne znowu niektórzy z tych „przez naród wybrani” uraczą nas kolejną aferą. Mam nadzieję, że madrycki blamaż mimo wszystko czegoś tych naszych "wybrańców" nauczył i wyciągną konstruktywne wnioski na przyszłość. Możliwe, że wielu prawicowych posłów długo jeszcze będzie transport samolotowy omijać szerokim łukiem, lubo też zniechęci się doń trwale. 
        Jak widać na załączonym obrazku z PIS-u najszybciej wylatuje się Ryanairem.

3 komentarze:

  1. Miejmy nadzieję tylko,że pan Hofman nie wyskoczy za jakiś czas jak królik z kapelusza u tego lub innego magika... Obawiam się poza tym, że ktoś godnie zajmie jego miejsce. W tym, czy innym ugrupowaniu zawsze jakiś Hofman chętny do spijania miodów się znajdzie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdyby Lech nie zginął to i szczebelki drabiny by Jarosławowi się skończyły. Cóż Naród wie czemu nie ma za co kupic jedzenia. Wiec trza kupić kasę i do boju!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Obawiam się, że dopiero teraz wyjdzie na jaw ilu takich hofmanopodobnych cwaniaków zasiada w Parlamencie.

    OdpowiedzUsuń