Latoś obrodziło wyborami.
Prezydenckie już za nami, a do parlamentarnych stołków wyścig trwa w najlepsze.
Referendum nie liczę, bo to był obciach w pełnym zakresie, a nawet większy!
Nie głosowałam na pana Dudę i całe
szczęście, bo teraz wstydzę się grupowo, a nie indywidualnie. Kolejna
marionetka pana Prezesa potwierdziła moje najgorsze obawy i aż strach pomyśleć,
co będzie dalej. Pan Prezydent z upodobaniem krytykuje Polskę oraz swoich
rodaków i po raz kolejny daje dowód, że kacza kampania trwa w najlepsze, a głowa państwa bez pardonu
wchodzi w nią radośnie, tym samym stając
się tubą wyborczą PIS-u i Prezesa
schowanego w mysiej dziurze. Jednakowoż obawiam się, że kolejne wypowiedzi pana
Dudy o tym, jak źle żyje się w RP mogą tylko
zaszkodzić przede wszystkim jemu, a i PIS-owi odbić się bolesną czkawką. Być może
właśnie dlatego pod osłoną czwartkowej
nocy i w najgłębszej
tajemnicy pan Prezydent udał się do
mieszkania Prezesa? A może poszedł tylko po wytyczne przed wizytą w USA? W to,
że pili herbatkę i grali w warcaby na
pewno nie uwierzę. Od samego początku JWP
Kaczyński wziął Dudę w miech i jak zagra, tak mu Prezydent tańczy.
Andrzej od Dudów w swojej kampanii wyborczej obiecywał istne cuda-niewidy
i proszę! Udało się! Wielu dało się nabrać i na niego zagłosowało, naiwnie
wierząc, że budżet państwa, to worek bez dna, niemalże Kana Galilejska, a on
niczym święty Mikołaj będzie dawał, rozdawał oraz obdzielał każdego bez wyjątku, o ile na niego
zagłosuje. Ale pan Duda swoich wyborców oszukał, w dodatku z premedytacją, bo w
polskim systemie politycznym prezydent ma tyle kasy, ile Sejm wyściubi na jego
kancelarię. Ale, co tam! W polityce, jak w miłości – wszystkie chwyty dozwolone.
A teraz prezydent Duda bez zająknięcia
żąda od rządu żeby realizował jego
obietnice i na przykład wybulił 500 złoty na każde polskie dziecko. Tylko
szkoda, że nie powiedział skąd rząd ma wziąć taką kasę, a raczej komu zabrać. Pan
Prezydent ochoczo kłapie dziobem o tym, co trzeba w kraju zmienić i ulepszyć,
ale o tym, jak to zrobić dziwnie jakoś milczy.
I ta majestatyczna pogarda okazywana
premierowi i jego ministrom, ta wzgardliwa niechęć do jakiekolwiek współpracy –
od razu widać, że był prymusem w pisowskiej szkole partyjnych kadr. Kaczy prezydent zęby i
pięści zaciśnie, a na żadną współpracę z rządem nie pójdzie i jakoś ten miesiąc
do wyborów wytrzyma, ale żeby z wprawy nie wyjść i szczęki rozruszać dalej będzie krytykował
wszystkich i wszystko, tak na wszelki wypadek. Ostatnie dni są dowodem, że
Andrzej Duda aż nadto zaangażował się w konflikt z panią Premier – oczywiście w
interesie PiS-u, w dodatku wystawiając na szwank interesy Rzeczpospolitej,
których na mocy artykułu 126 Konstytucji zobowiązany jest pilnować, jak pies swojego
ogona! I jako urzędujący prezydent powinien znacznie bardziej ważyć słowa.
Polacy mają dobrą pamięć i łatwo nie zapominają, zwłaszcza tych, co chcą
sprowadzić ich do poziomu baraniego stada bezwolnie prowadzonego na rzeź.
Schowanie Kaczyńskiego na czas
kampanii może i było dobry ruchem pijarowskim, ale (co było do przewidzenia) Prezes
długo nie wytrzymał w cieniu tandemu Szydło -
Duda. Wszak to on jest królem polskiej polityki, zbawcą narodu, niemalże
mesjaszem, i to jego wszyscy rodacy winni pozdrawiać gromkim „ave cezar”! Na
kolanach ma się rozumieć!
No, i dał pan Prezes popis na
sejmowej mównicy, a przy okazji puścił śmierdzącego bąka w kierunku potencjalnych wyborców,
jednoznacznie dając do zrozumienia, co ich czeka w przypadku wygranej PIS. Nie
wiem, jak inni ale ja doskonale pamiętam czasy wstydu i upokorzenia, kłamstw
Lecha i Jarosława, sprawę Blidy, „czystki” Ziobry i groźby Maciarewicza.
Dlatego nie wierzę, że w razie wygranej (co, nie daj Boże!), Beata Szydło
zostanie premierem. Obawiam się, że Kaczyński zrobi sobie „powtórkę z
Marcinkiewicza” i prędzej czy później sam wdrapie się na ten stołek, o którym marzy
od lat. Dla spełnienia owego marzenia pan Prezes gotów jest obiecać wszystko,
będzie grał na emocjach, spuści ze smyczy najgorsze polskie demony, a do swoich
celów perfidnie wykorzysta każdego, kto się nawinie, by potem bez żalu spuścić go w klozecie
politycznego niebytu.
„Ale to już było…”
I niech nie wraca więcej!
Nie dajmy się zwariować! Kaczyński od
lat zbija swój kapitał polityczny na lękach i fobiach Polaków. Smoleńskie paliwo przestało
wystarczać, wyborcza wtopa PKW dobra była na krótka metę, ale jak na zamówienie pojawili
się uchodźcy i już jest czym podlewać podatną glebę wyznawców Kaczora . Suma wszystkich strachów Prezesa prostą drogą
prowadzi do pisowskiej DEMOKRATURY i dlatego nie wierzę, że PIS poza wstydem i gospodarczo-polityczną
jatką cokolwiek nam da…
PIS DA…
No, i jak to brzmi?!
i chamsko, i obłudnie…