- Musisz mi pomóc! – powiedziała Matylda głosem nieznoszącym
sprzeciwu – Alert pierwszego stopnia!
- Bardzo chętnie, ale w czym?
- W zamaskowaniu śladów niezbyt udanej iniekcji żylnej
skutkującej wielkim krwiakiem!
- A coś więcej? Gdzie ten krwiak i skąd się wziął? –
dopytywałam ciekawie – na chorą nie wyglądasz….
- Zdrowa jestem, jak nie przymierzając całe stado byków,
inaczej nie mogłabym oddawać krwi – Matylda niecierpliwie machnęła ręką – ale
dzisiaj musieli kłuć mnie dwa razy, no i krwiak, jak malowanie na pół
przedramienia!
- O, jesteś honorowym dawcą krwi?! – popatrzyłam na nią z uznaniem podszytym sporą dozą
zaskoczenia – nic nie mówiłaś…
- No, jestem. I co z tego? – Matylda wzruszyła ramionami –
każdy może być, ty lepiej myśl, jak tego krwiaka ukryć!
- A po co ukrywać, sam się wchłonie szybciej niż myślisz…
- Ale do wieczora nie zdąży, a dzisiaj ostatnia sobota
karnawału – zniecierpliwienie Matyldy wzrosło o kilka punktów procentowych – na
bal idę i kieckę mam bez rękawów! Nie chcę wyglądać, jak ofiara przemocy
domowej!
- To zmień kieckę albo zafunduj sobie zmywalny tatuaż
- Tatuaż? Świetny pomysł, na czasie i bardzo trendy! – oczy
Matyldy rozbłysły iskierkami radości – dzięki, wiedziałam, że coś wymyślisz.
- Zawsze do usług! Ale skąd u ciebie to honorowe
krwiodawstwo? – uparcie drążyłam temat – szczerze mówiąc jesteś ostatnia osobą,
którą mogłabym o to posądzić…
- Widzisz, jak pozory mylą! – uśmiechnęła się ironicznie –
oddaję krew, bo chcę i już!
- A dlaczego chcesz?
- Już nasze praprababki przekonały się, że upuszczanie krwi
świetnie wpływa na urodę, tak? Tak, i to po pierwsze. Po drugie, czasy mamy dzikie, a na rasową filantropkę z
krwi i kości jestem trochę za biedna, po trzecie – mnie od tego nie ubędzie, a resztę
sobie dośpiewaj – soczysta ironia obficie skapywała z każdego jej słowa
- Jak zwykle uroczo mydlisz oczy prababkami, ale i tak jesteś
wielka! Brawo ty!