6 lutego 2016

Rozmowy z Matyldą o...



- Musisz mi pomóc! – powiedziała Matylda głosem nieznoszącym sprzeciwu – Alert pierwszego stopnia!

- Bardzo chętnie, ale w czym?

- W zamaskowaniu śladów niezbyt udanej iniekcji żylnej skutkującej wielkim krwiakiem!

- A coś więcej? Gdzie ten krwiak i skąd się wziął? – dopytywałam ciekawie – na chorą nie wyglądasz….

- Zdrowa jestem, jak nie przymierzając całe stado byków, inaczej nie mogłabym oddawać krwi – Matylda niecierpliwie machnęła ręką – ale dzisiaj musieli kłuć mnie dwa razy, no i krwiak, jak malowanie na pół przedramienia!

- O, jesteś honorowym dawcą krwi?! – popatrzyłam na  nią z uznaniem podszytym sporą dozą zaskoczenia – nic nie mówiłaś…

- No, jestem. I co z tego? – Matylda wzruszyła ramionami – każdy może być, ty lepiej myśl, jak tego krwiaka ukryć!

- A po co ukrywać, sam się wchłonie szybciej niż myślisz…

- Ale do wieczora nie zdąży, a dzisiaj ostatnia sobota karnawału – zniecierpliwienie Matyldy wzrosło o kilka punktów procentowych – na bal idę i kieckę mam bez rękawów! Nie chcę wyglądać, jak ofiara przemocy domowej!

- To zmień kieckę albo zafunduj sobie zmywalny tatuaż 

- Tatuaż? Świetny pomysł, na czasie i bardzo trendy! – oczy Matyldy rozbłysły iskierkami radości – dzięki, wiedziałam, że coś wymyślisz.

- Zawsze do usług! Ale skąd u ciebie to honorowe krwiodawstwo? – uparcie drążyłam temat – szczerze mówiąc jesteś ostatnia osobą, którą mogłabym o to posądzić…

- Widzisz, jak pozory mylą! – uśmiechnęła się ironicznie – oddaję krew, bo chcę i już!

- A dlaczego chcesz? 

- Już nasze praprababki przekonały się, że upuszczanie krwi świetnie wpływa na urodę, tak? Tak, i to po pierwsze. Po drugie,  czasy mamy dzikie, a na rasową filantropkę z krwi i kości jestem trochę za biedna, po trzecie – mnie od tego nie ubędzie, a resztę sobie dośpiewaj – soczysta ironia obficie skapywała z każdego jej słowa

- Jak zwykle uroczo mydlisz  oczy prababkami, ale i tak jesteś wielka! Brawo ty!