18 listopada 2014

Rozmowy z Matyldą o...



- Ileż można gadać przez telefon? Jak tak dalej pójdzie zgłoszę cię do księgi rekordów Guinnessa – Matylda nie kryła niezadowolenia 

- A zgłaszaj sobie! Musiałam pogadać, znajoma ma problem. Raczej duży i ciężki do zgryzienia – nie byłam w nastroju do słownych potyczek – muszę pomyśleć…

- Bo, co się stało? – w głosie Matyldy babska ciekawość walczyła ze źle skrywaną obojętnością

- Znowu pokłóciła się z mężem…

- Phi! Też coś! Pokaż mi małżeństwo, które nigdy się nie kłóci! To nawet zdrowo tak od czasu do czasu odświeżyć atmosferę – pouczyła mnie tonem doświadczonej mężatki, którą zresztą nigdy nie była - kłótnia jest pot­rzeb­na żeby dos­trzec coś, co zda­je się być oczywiste. 

- Rzecz w tym, że oni dopiero od niedawna kłócą się o wszystko! Przez ponad 20 lat żyli zgodnie i szczęśliwie, a teraz skaczą sobie do oczu o każde najmniejsze byle co! Nie powiesz mi, że to normalne?! – popatrzyłam na nią bezradnie

- No, cóż! Widocznie kochali się za bardzo, za długo i za mocno, a teraz przyszła pora na uczucia z niższej półki. W życiu jak w matematyce, bilans musi wyjść na zero. Małżeństwo to równanie z dwoma niewiadomymi i często dopiero po latach okazuje się, że tych niewiadomych może być więcej – skrzywiła piękne usta w ironicznym uśmiechu – zapewne nie kłócili by się tak wściekle, gdyby racja była tylko po jednej stronie. Coś musi być na rzeczy, bo nic nie dzieje się samo. Przyczyna warunkuje skutek, akcja wywołuje reakcję…

- W tym rzecz, że podobno żadnej racjonalnej przyczyny nie ma i nie było! Tylko ni stąd, ni  zowąd Ona  zaczęła mu dogryzać i czepiać się wszystkiego, On nie pozostawał jej dłużny i poszłooo… jak po jeżu! I teraz nie potrafią już inaczej – bezradnie wzruszyłam ramionami

- A może to ze strachu? Może boją się, że coś im umknęło, coś  stracili, przegapili jakieś ważne życiowe momenty, może przerazili się marzeń ciągle dokładanych na później? A może dawne, głęboko schowane żale wypełzły na powierzchnię i krzyczą teraz gromkim głosem? – Matylda popatrzyła na mnie zimno spod z mrużonych powiek - Ludzie nie potrafią żyć bez lęku. Ani kochać, ani nienawidzić…

- Nie, to chyba nie to…

- Nie? To zostaje już tylko wysokooktanowe klimakterium połączone z ostrym rzutem andropauzy, a to rzeczywiście wyjątkowo niebezpieczna mieszanka – zachichotała zjadliwie – takie spięcia / napięcia najlepiej przeczekać z daleka od siebie.

- Oj, lepiej nie! Z takiego odległego przeczekiwania najszybciej rozwód wyjdzie – znacząco popukałam się w czoło

- Eee tam! Zaraz rozwód, po tylu latach? –  Matylda lekceważąco machnęła ręką - Nie od dziś wiadomo, że mąż bez żony jest jak pies bez pcheł - niby da się żyć, ale nudno. A żona bez męża?  Bezdomna pchła bez psa, której żyć ciężko i gryźć nie ma kogo…

2 komentarze:

  1. Małżeńtwo to jest wielka nie wiadoma. Żyje człwiek z drugim człowiekiem,dzieli z nim wszystko powieża sekrety a tak na prawdę go nie zna.Niestety.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta Matylda to niegłupia kobita

    OdpowiedzUsuń