Do tej pory żyłam w naiwnym
przekonaniu, że głupotą, zaburzeniami czy chorobami psychicznymi nie można się
zarazić. Owszem, można być genetycznie obciążonym, a tym samym bardziej
podatnym na różnego rodzaju psychiczne
zawirowania, ale na pewno nie można zarazić się taką na ten przykład psychozą
endogenną poprzez obcowanie ze
schizofrenikem. Z tego mylnego błędu uparcie wyprowadzają mnie politycy obozu
rządzącego codziennie dając niezbite dowody na to, że totalna głupota, obłęd,
paranoja czy inne zespoły maniakalne jednakowoż mogą być zaraźliwe.
Źródłem
zakażenia niewątpliwie jest szef partii rządzącej, a rodzaj i stopień
zaawansowania choroby zależy od czasu oddziaływania oraz indywidualnych cech
osobniczych ludzi mających z nim styczność bezpośrednią lub pośrednią.
Niestety, członkowie i wielbiciele PiSu wykazują praktycznie zerową odporność i całkowity zanik
instynktu samozachowawczego w radosnych podskokach poddając się prezesowskim procedurom
destrukcji i samounicestwienia. Nie tylko politycznego, ale przede wszystkim
moralnego i etycznego, że o zwykłej ludzkiej uczciwości nie wspomnę.
Mania wielkości małego prezesa,
jego nadmierna podejrzliwość, pycha, całkowity brak empatii, a przede wszystkim
mściwość zdają się świadczyć o paranoi, innymi słowy przewlekłej psychozie,
która nie leczona może mieć tragiczne skutki.
A chorobowych objawów u prezesa
aż nadto!
Po pierwsze primo: człowiek przekonany o własnej wielkości posiada wygórowane oczekiwania
wobec innych. Wszyscy
powinni być mu wdzięczni i oczywiście powinien być odbierany jak geniusz, bez
konieczności uzasadniania owego "geniuszu" własnymi dokonaniami. Wyolbrzymione ponad normę
własne "ja" paranoik uznaje za
jedynie słuszną miarę oceny innych i otaczającego go świata.
A czyż nie tak zachowuje się prezes?
Po drugie primo: paranoik jest nadmiernie podejrzliwy wobec otoczenia.
Wątpi w zaangażowanie i lojalność innych, nawet bliskich osób. Według jego "logiki" każde działanie mające
wymiar pozytywny ma na celu jego krzywdę i szkodę. Wszędzie widzi spiski i
zdrady.
Wypisz, wymaluj JK!
Po trzecie primo: człowiek nadęty pychą po wręby swojego
jestestwa
akceptuje innych o tyle, o ile go adorują,
komplementują i są posłuszni jego woli. Ludzie,
którzy go podziwiają są dobrzy i wartościowi, zaś ci, którzy tego nie robią, z gruntu są źli, nic nie warci i stoją na
pozycji wroga.
Całkiem, jak prezes!
I tak się zastanawiam, co może kryć się za tą prezesowską pychą
wyrażającą się w pogardzie dla każdego, kto śmie myśleć i czuć inaczej niż on?
Czy to tylko wybujałe ponad miarę ego nikczemnego człowieczka, czy skrzętnie
skrywane kompleksy, frustracje oraz traumy z dzieciństwa, za które teraz
odgrywa się na wszystkich?
Pół biedy, gdy paranoidalne zachowania chorego ograniczają się tylko do
własnego podwórka i najbliższego
otoczenia, ale w przypadku prezesa sprawa jest dużo, dużo poważniejsza.
Niewiadomym dla medycyny sposobem pozarażał swoją psychiczną przypadłością nie
tylko najbliższe otoczenie, ale i kilka milionów Polaków. I ta zaraza zatacza
coraz większe i głębsze kręgi.
Minister Obłędu Narodowego już samym wyglądem
kwalifikuje się do zakładu zamkniętego, a co dopiero mówić o jego wypowiedziach
i szokujących decyzjach? Szkopuł w tym, że zarażony minister swoimi poczynaniami sprowadza na nasz
kraj realne zagrożenie militarne i nikt nie reaguje! Nawet na ewidentne bzdury
wygadywane z sejmowej mównicy. Wojskowi rąsie grzecznie pospuszczali „po szwam”
i ani myślą sprzeciwić się szaleńcowi, który niepokornych szmaci na każdym
kroku, a lizusów i przydupasów szczodrze nagradza. Premierowa brocha na wszelki wypadek nabrała
wody w usta i jeszcze głupszą udaje.
Prokurator „Zibi” do spółki z ministrem od rozpieprzania bezpieczeństwa
wewnętrznego na wyprzódki licytują się na
schizofreniczne pomysły uwolnienia suwerena od lewaków, komunistów i gejów,
jednym słowem Polaków „drugiego sortu” z „genem zdrady” we krwi od czwartego
pokolenia.
Minister spraw zagranicznych chyba już sam nie wie, co wymyślić, z
kim się jeszcze pokłócić i kogo obrazić żeby przebić chociażby ostatniego ulubieńca
prezesa, niejakiego Joachima, który w ubliżaniu przeciwnikom nie ma sobie
równych.
Nawet super premier Morawiecki, człowiek wydawałoby się „bankowy”
pozwolił by wirus psychosis
pisosis
prezesowskiego obłędu i jego rozsądek sponiewierał skutecznie. Otóż mamy super
premiera zakochanego nie dość, że w slajdach i wykresach, to jeszcze na zabój w
budżecie! I co to niby ma być??? Jakiś pokrętnie skryty coming out ojca czwórki dzieci??
Czy budżet, wykres i slajd nie są przypadkiem rodzaju męskiego? Aż
strach się bać, co z takiej miłości może się narodzić! Ciekawe czy poprawki do
budżetu też będzie tak kochał? Wszystkie bez wyjątku, nawet te najbardziej
koszmarkowate i niedorobione? Idąc po linii ostatniej schizy prezesa niczego
przecież abortować nie można. Wszystko, co zostało poczęte ma się urodzić bez
względu na skutki i tylko czasami żal tyłek ściska, że rodzice dajmy na to
takiej Krystyny z Wojcieszowa (pierwszej bulterierki prezesa!) czy bździuny z Brzeszczy antykoncepcji nie
stosowali.
A jak człowiek posłucha takich Żalków, Piętów czy Kukizów, to od
razu ma ochotę wysłać sms-a POMAGAM na
dowolną fundację wpierającą chorych psychicznie.
Wspólnym objawem wszystkich
dotkniętych psychosis pisosis
jest niepohamowany słowotok,
patologiczne wręcz gadulstwo sławiące pod niebiosa pisowskiego herosa, któremu
Bozia nie tylko wzrostu poskąpiła. Niekwestionowaną królową jest w tej materii
niewątpliwie niejaka Becia od Płonków, primo voto Kempa, której nawet kubeł
zimnej wody nie wstrzyma wywodu na dowolnie wybrany temat byleby tylko
prezesowskiego „geniuszu” dotyczył. Dziwne, jak często ostry język idzie w
parze z tępym umysłem.
Dokładnie tak samo ma
wzorcowy „obatel”, Mazurek Kaczyńskiego, i Sasin end Suski oraz cała reszta tej chorej na
władzę sekty. A co sylaba, to kłamstwo. Co słowo – manipulacja, po każdym
przecinku insynuacja, a po kropce kolejne oszustwo. Niestety, potok słów nie
ugasi palącego sumienia, o ile dysponuje się czymś takim.
Ale najbardziej przerażające jest to, że ciągle
są ludzie, którzy w czambuł wierzą tym nawiedzonym szkodnikom cynicznie manipulującymi
ich małymi rozumkami dla własnych i tylko własnych, często niezbyt
czystych interesów, sącząc przy okazji w
ich maluczkie dusze lepki jad nienawiści do każdego, kto nie jest fanatycznym
wyznawcą idei prezesa.
Tak, tak drodzy Państwo!
Doczekaliśmy czasów, w których uczciwość, honor, prawdomówność, odpowiedzialność
etc. zostały sprowadzone do poziomu wycieraczek, o które byle pisomatołek z
lubością wyciera sobie oblepione gnojem gumofilce pokazując przy tym środkowy
palec tak zwanemu suwerenowi.
Dlaczego Polacy pozwalają, by
sekta twardogłowych onanistów modlących się do jednego członka, dla których
główną i jedyną podnietą jest dogodzenie prezesowi sukcesywnie rozwalała ten
kraj?
Jak długo jeszcze Polska będzie
krajem „obłąkanych patriotów” z bejsbolem w rękach, orłem na piersiach i
nienawiścią w sercu?
Ilu z nas jeszcze podda się indoktrynacji myślenia, odczuwania i mówienia
pod pisowską linijkę?
Konia z rzędem temu, kto zna
odpowiedzi na te pytania…