Święta, święta i
po świętach…
I szybki powrót
do nienormalnej normalności. Z szumnych apeli prezesa, którymi próbował przed świętami,
(zapewne pod wpływem purpuratów) ocieplić własny wizerunek, niewiele pozostało.
Czy
nawoływanie do zawieszenia broni i zakopania wojennych toporów do czasu
zakończenia papieskiej wizyty rzeczywiście miało służyć znalezieniu kompromisu?
Czy było li tylko mydleniem oczu w celu
stworzenia kolejnej ułudy „dobrej woli” i „dobrej zmiany” ze strony nadprezesa
i jego pretorianów?
Obawiam się, że niestety to kolejna zasłona dymna dla ciemnego
ludu, który ostatnio jakby coraz mniej w cuda wierzący.
Patrzcie jaki
jestem szlachetny, cały dobrem i miłością wypełniony, a ta wredna opozycja, ci zakłamani
targowiczanie nie przyjmują wyciągniętej do zgody ręki i dalej opluwają
Ojczyznę, którą tylko ja zbawić mogę by ją ku szczęściu poprowadzić! – takie mniej
więcej przesłanie wypuścił prezes z zakłamanych ust swych korali.
Nie mogę oprzeć się
wrażeniu, że wzniosły apel Kaczyńskiego był obliczony jedynie na stulenie uszu przez
opozycję i grzeczne godzenie się na wszystko w imię „dobra narodu” przynajmniej
do końca lipca.
A co potem?!
Jakiż to „siuprajs” szykuje nam prezes na drugą
połowę roku?
Dlatego nie wierzę w szczere intencje PiS-u,
bo „szczerość” w tej formacji jest synonimem (nie antonimem!) kłamstwa, obłudy i hipokryzji, żeby nie
powiedzieć oszustwa. Już sama zapowiedź poświątecznego spotkania zdaje się to
potwierdzać.
Kaczyński wymyślił sobie, że spotkanie przewodniczących klubów
parlamentarnych sprawę załatwi, a dobrze wytresowani Kuchciński i Terlecki bez specjalnego
trudu wypełnią powierzone im zadanie pacyfikacji opozycji w temacie TK i nie
tylko w tym, wszak w kontekście szczytu NATO i wizyty Papieża pokażmy światu, że
kochamy się, jak bracia, a Komisja Wenecka do spółki z UE niech odpalantuje się
trzy kije w bok skoro nad Wisłą taka miłość kwitnie, a Polska silnym
(nie)rządem stoi!
Ale tym razem sprzątanie własnego guana cudzymi rękami nie za
bardzo wyszło prezesowi, bo opozycja, jak jeden mąż i jedna żona ( rzadka
rzecz!) obśmiała pomysł do podszewki i kaleson włącznie, jasno oraz bardzo dobitnie
dając do zrozumienia, że „panie prezesie, pora wyjść z mysiej dziury i odważnie
stawić czoła swoim pomysłom”!
Nie wiem, co z
tego wyniknie i czym skończy się spotkanie prezesa z liderami pozostałych partii.
Uczucia mam mocno mieszane, a nawet lekko wstrząśnięte.
Z jednej strony bardzo bym chciała żeby rozwiązanie kryzysu konstytucyjnego
bodaj małe światełko ujrzało w tym tunelu pisowskiej zajadłości, a z drugiej nie
wierzę ani w dobrą wolę prezesa, ani w prawdziwość jego deklaracji.
Gołym okiem
widać, że PiS panicznie boi się opublikowania ostatniego wyroku TK, bo dla
prezesa byłby to nielichy policzek i podważenie jego „niezłomności” i wszystkiego,
co tam na stanie posiada. Wszak prezes nie po to, w pocie cudzych czół buduje
swój obraz zbawcy i dobrodzieja narodu polskiego żeby teraz na jakieś
śmierdzące kompromisy z jeszcze bardziej śmierdzącą pretensjami opozycją
chodzić! A to warunek podstawowy wszelkich rozmów z PiSem i koło się zamyka.
Sporo do powiedzenia miałby tutaj prezydent, gdyby nie nazywał się Duda i miał bodaj odrobinę szacunku dla ludzi, którzy go
wybrali. O pozostałej „ciemnocie” i „gorszym sorcie” już nawet nie wspomnę. Polityka, to sztuka możliwości, a p. Duda w przeciwieństwie
do prezesa możliwości nie ma żadnych i najwyraźniej nie chce mieć. Woli
tańczyć, jak mu Kaczyński zagra, a Ziobro podpowie. Nie wiem, ze strachu , z wygodnictwa czy z charakteru, ale na pewno przejdzie do
historii jako najbardziej groteskowy prezydent RP.
Nie mam bladego
pojęcia jaka na tym spotkaniu zostanie przyjęta formuła wyjścia z
konstytucyjnego impasu, ale zgłoszenie przez PiS kolejnego sędziego TK w miejsce
kończącego kadencję profesora M. Granata nie wróży dobrze deklarowanym
wcześniej chęciom wypracowania zadowalającego wszystkie strony kompromisu.
Chyba już nikt
nie ma wątpliwości, że paraliż Trybunału
jest jak najbardziej na rękę prezesowi i jego bezwolnym posłomatołkom, którzy
bez strażnika Konstytucji spokojnie mogą w zastraszającym tempie rozpieprzać
kraj w imię „dobra suwerena”, który (jak sami twierdzą!) dał im do tego i
mandat, i prawo. W rachunkach PiS orłem nie jest, bo 19%, to jeszcze nie cały Naród,
za to w arogancji, pysze i kłamstwie osiągnął arcymistrzostwo i pobił wszelkie
procentowe normy, o jakich komuna nawet
nie śniła. I na tej niwie ciągle pnie się w górę.
W dużej mierze sami jesteśmy
temu winni, skoro nie chciało się rzyci ruszyć i do urn powędrować, to teraz
mamy, co mamy. Obyśmy tylko wyciągnęli wnioski z tej bolesnej lekcji polskiej
demokracji i wcale nie chodzi o to żeby PO za wszelką cenę wróciło do władzy,
ale żeby PiS przestał nami rządzić.
A im szybciej, tym lepiej i zdrowiej dla wszystkich.