15 grudnia 2015

Smutno mi, Polsko....



                        Od miesiąca PiS konsekwentnie i systematycznie dorzuca do ognia pod kotłem pełnym wrzących emocji i chyba nie do końca zdaje sobie sprawę czym może to grozić. W sobotę 50 tysięcy ludzi w samej tylko stolicy protestowało przeciwko łamaniu prawa i deptaniu demokracji, a prezes i jego podwładni twardo udają, że nic się nie stało, bo na ulicę wyszła ledwo garstka ludzi. W swoich wystąpieniach mały nad-prezes wszelkimi siłami przekonuje każdego, że nasze państwo wcale nie jest wspólnym dobrem Polaków, że są jacyś tajemniczy „oni”, którzy zawładnęli krajem i wzywa „prawdziwych patriotów”  do walki z jakimś bliżej niesprecyzowanym Układem. 
           Kaczyński zachowuje się jak zbawca ratujący naród przed nie wiadomo czym, więc na wszelki wypadek podzielił rodaków na komunistów, złodziei, zepsute głowy i sprzedawczyków z genem zdrady odziedziczonym po przodkach niewiadomego pochodzenia.  Histeryczne  okrzyki prezesa w niczym nie zmienią faktu, że jedna trzecia wyborców, to jeszcze nie cały Naród, a mniejszość uważająca się za absolutną większość bezprawiem niewiele osiągnie.   
                Ale Kaczyński uparcie chce odebrać ludziom ich racje, poglądy i przekonania. I tak namieszać w głowie, tak ogłupić do imentu żeby bez protestu potakiwali wszelkim jego słowom przyjmując je niemalże jak eucharystię z zamkniętymi oczami i spuszczoną głową.
          Kiedyś, władza słusznie minionego już ustroju stanowczo twierdziła, że ma „legitymacje narodu” do prowadzenia takich czy innych, z reguły paskudnych poczynań. Teraz dokładnie to samo mówi Jarosław Kaczyński, z tym że narracja jego wypowiedzi z każdym dniem narasta agresją, butą, i co tu ukrywać – chamstwem najgorszego gatunku. I tak z jednej strony napiera na mnie  wrażenie, że prezes K. za wszelką cenę dąży do unicestwienia wszystkiego, co Polska osiągnęła przez ostatnie  ćwierćwiecze i dlatego  spuszcza ze smyczy swoje uśpione demony. A na zgliszczach i popiołach chce zbudować Kaczyland na modłę swoich wizji o państwie pisokratycznym, niewątpliwie prawicowo skrajnym. Z drugiej zaś strony działania Kaczyńskiego z uporem maniaka przywołują obrazy skąd inąd dobrze znane – jeden wódz, jedna partia „żelazną ręką prowadząca naród do szczęścia”…
                   I nie rozumiem jakim sposobem mając pełną władzę, PiS – według swego przywódcy - nie może rządzić??? Bo jeszcze nie ma winnego, którego trzeba wykreować na poczet obecnych i przyszłych porażek? Wszak prezes zawsze musiał mieć stadko ofiarnych koziołków, czyżby tym razem cały „gorszy sort Polaków” miał wystąpić w tej roli?
                     Czy rozpierducha Trybunału Konstytucyjnego wywołana i podsycana przez PiS nie jest przypadkiem elementem składowym prywatnej rozgrywki  pana prezesa prowadzącej do sparaliżowania wymiaru sprawiedliwości i ubezwłasnowolnienia sądów? Nie trzeba zbyt lotnego umysłu by zorientować się, że Kaczyńskiemu chodzi o zemstę za Smoleńsk, o odegranie się za swoje porażki na swoich wrogach, tych rzeczywistych i tych  urojonych, bo niestety, nad-prezes  nie umie ani przegrywać, ani tym bardziej wygrywać, co udowodnił już wiele razy. Mały, żałosny despotek w wydaniu kieszonkowym, który gra na wielu instrumentach jednocześnie, ale z gruntu fałszywie. Szczucie, jątrzenie, matactwa, cynizm i manipulacja – oto główne instrumenty w jego orkiestrze.
                  Dla nikogo nie jest tajemnicą, że to za sprawą prezesa pani Kempa unieważnia decyzje Trybunału Konstytucyjnego, marszałek Sejmu zarzyna sejmową debatę, Antek od Macierewiczów szaleje w MON-ie  dewastując go jak chcąc, podobnie robi niejaki   Szałamacha z budżetem i giełdą, a minister bez kultury  „profesor” Gliński jawnie wprowadza cenzurę zakładając teatrom kolczatkę na szyję, a twórcom kaganiec na artystycznie niewyparzone pyski.  Wszyscy też wiedzą, że polski parlament pracuje w rytmie dobowym prezesa, a polska premierówka i tzw. prezydent  bez jego dyrektyw  nawet przecinka z ust swych korali nie wypuszczą, o podpisaniu czegokolwiek już nie wspominając.    
                  Ale warto żeby wszyscy ci, którzy tak potulnie wypełniają polecenia swego nawiedzonego guru pamiętali o jednym: władza jest kolegialna, ale odpowiedzialność już indywidualna i nawet Jarosław Kaczyński może stanąć przed sądem, jako tzw. sprawca kierowniczy obecnej  zadymy, której skutki mogą być porażające.
         Jedno trzeba przyznać prezesowi i jego poddanym. Dotrzymali słowa. Ich partyjna mantra „damy radę” spełniła się w 100%. Faktycznie - dali radę. W niespełna miesiąc  posortowali wszystkich Polaków i skłócili ich skutecznie, sparaliżowali działania TK, ośmieszyli Polskę na arenie międzynarodowej i pokazali, jak w ich wydaniu  wygląda „dobra zmiana”, „praca i pokora”, „naprawa Rzeczpospolitej”, której właśnie wsadzili dynamit w rzyć, że o szacunku do oponentów nie wspomnę.
                  I niech mi ktoś wytłumaczy, bo pojąć nie mogę jakim cudem zwykły, szeregowy poseł, niepełniący żadnych, ale to żadnych funkcji państwowych bezczelnie szarokaczy się w Polsce prowadząc ją do zguby?!


                                 Drogie Pisuary! 

                          Mam dla was przesłanie:

                           Każda władza przemija,  

                               hańba pozostanie!

3 komentarze:

  1. Kaczyński chce być dyktatorem i wcale tego już nie ukrywa. W końcu doprowadzi do tego że ludzie wyjda na ulice i poleje się krew

    OdpowiedzUsuń
  2. Nic dodać, nic ująć - jedynie nadzieja po sobotnim marszu pozostała, taka nadzieja - że Rzeczpospolitą można jeszcze normalnie postrzegać,że zostało jeszcze spora grupa myślących, niekoniecznie przestraszonych - mających własne poglądy ... i daj Boże więcej takich i tych "obudzonych" też .

    OdpowiedzUsuń
  3. PiS tak głośno krzyczy i mam nadzieję, że tych "obudzonych" będzie coraz więcej.

    OdpowiedzUsuń