7 kwietnia 2016

Wiosenne klimaty i polityczne miazmaty...



              Wczorajszy list ministra spod znaku Z.Z. do Prezesa TK, jak i  jego późniejsze wystąpienia telewizyjno-radiowe maksymalnie zwiększyły czerwoność lampki alarmowej, która od ostatnich wyborów nieustannie pali się w mojej głowie. Wchodzenie w kompetencje Trybunału, pouczanie i grożenie niezawisłym sędziom nie pozostawia wątpliwości, że oto objawił się nam nowy Cezar, co prawda w okularach, ale za to z grzywką. 
       Już wcześniejsze wypowiedzi i działania pana Z. można było odczytywać jako wskazanie jednoznacznej drogi,  jaką zamierza kroczyć ten ciągle młody i nad wyraz pewny siebie magister prawa, mający za nic wszystkich i wszystko, z Konstytucją i tak zwanym suwerenem na czele. 
I tak się zastanawiam, co spowodowało, że pan Zbyszek, za którym przeszłość odszczepieńca, jeżeli chodzi o stosunki z Jarosławem K. wlokła się długo i smrodliwie teraz powoli, ale skutecznie zaczyna przejmować polityczną inicjatywę na coraz szerszym polu?

           Utworzona przez  Zbigniewa Solidarna Polska została przyjęta do PiS na kolanach, z pokornie zwieszonym łbem i nieźle tam przeczołgana, ale mimo ostatnich miejsc na listach wyborczych i tak wprowadziła do Sejmu aż 8 posłów i 2 senatorów. Nie jest to liczba powalająca na kolana, ale nie o ilość tu idzie, a raczej o siłę rażenia. Vide Beata Kempa & Patryk Jaki.

           Co spowodowało, że Kaczyński pozwolił wprowadzić do rządu broSzydła aż 3 ministrów z „zakonu” Ziobry, z nim samym na czele? Czemuż to mając w pamięci poprzednie popisy Zbigniewa i nad wyraz krytyczne wypowiedzi na temat swojej osoby winduje takiego apostatę na stanowisko niemalże generalissimusa dając mu tym samym nieograniczoną władzę i jeszcze większe możliwości?

        Solidarna Polska nie jest i nigdy nie była do tego stopnia znaczącą siłą polityczną żeby warto było dla niej odkrawać aż tak wielki kawał tortu. Dlaczego więc, prezes bez mrugnięcia okiem pozwala Zbysiowi na coraz większe ekscesy?
Czyżby Jego Kaczyńskość bez powodu, dobrowolnie i tak całkiem sam z siebie namaścił Zbigniewa na swego następcę?

Jakoś w to nie wierzę.

              Kaczyński kocha władzę, uwielbia trzymać ludzi krótko za  pysk, a wrogów i oponentów niszczyć ze szczętem, najlepiej do piątego pokolenia wstecz. Jątrzyć, judzić, zbierać „haki” i zastraszać, oto jest  pasja i treść życia prezesa. Mając coś na każdego może trzymać w ryzach wszystkich, dowolnie pociągając za sznurki. Na tym buduje quasi autorytet i jakże żałosną małość swojej rzekomej „wielkości”. 
Nie jest żadną tajemnicą, że prezesik większość (o ile nie wszystkich) swoich pretorianów trzyma w ostrym szachu, wikła ich w skomplikowane „układy” różnej treści i autoramentu, manipulując przy tym jak chcąc i oczywiście cały czas gromadząc wiedzę „politycznie operacyjną” na zaś i wszelki wypadek.      

          A wiedza to potęga, o czym może świadczyć zachowanie pana Z. i wcale nie mam tu na myśli jego wykształcenia zdobytego raczej dość powierzchownie i niezbyt dokładnie.

        Mając powyższe na uwadze, pytania o nietykalność  Zbigniewa same wskakują na usta i przylegają do nich niczym upierdliwa opryszczka. Odpowiedź może być paradoksalnie prosta. Jeżeli prezes nie dysponuje odpowiedniej wagi „hakiem” na Zbynia, to może Zbynio za plecami chowa bukiecik kolorowych „haków” na ulubionego prezesa? Bo jakże inaczej wytłumaczyć wzrastającą w niepokojącym tempie pozycję konfliktowego i miernego skądinąd polityka? 
           I znowu pamięć usłużnie podsuwa obrazy z niedalekiej przeszłości, kiedy to Zbigniew był zwykłym sobie ministrem sprawiedliwości, ale z niezwykłym dostępem do akt spraw i sprawek za unicestwienie, których wielu polityków i biznesmenów  oddałoby wszystko, o ile nie więcej. Jakoś tak akurat wtedy zaczął Zbynio pokazywać prezesowi pazurki, zrazu nieśmiało, potem coraz bardziej. I chociaż równie szybko ścichł był pokornie, to jednakowoż niebezpieczne błyski w oku prezentował przy każdej okazji. I czekał na swój czas żeby w odpowiednim momencie wyciągnąć z zanadrza, co tam wywęszył przed laty. 
        I tak sobie myślę, że gdyby w 2012 roku Solidarna Polska zyskała mocniejsze poparcie innych posłów i zwolenników PiSu rosnąc przy tym w ilościową siłę, a w 2014 weszła do Europarlamentu, to dzisiejsza scena polityczna wyglądałaby zgoła inaczej i pozycja Kaczelnika wcale nie byłaby taka mocna. 
              A tymczasem wyszło, jak wyszło i Lisek Chytrusek vel Zbigniew Tadeusz, dwojga imion Ziobro zgrabnie posypał  łeb popiołem, ukorzył się solennie i wrócił na pisowskie łono doskonale wiedząc, że w obecnej sytuacji bez odpowiedniego poparcia  jego polityczny byt nie ma absolutnie żadnej racji bytu. Ale teraz to on będzie rozdawał karty chowając mocne asy w rękawie i bukiecik odpowiednich argumentów za prokuratorskimi plecami. 
         Chociażby akcja „Hiacynt” ( akta tej sprawy ponoć nigdy  nie ujrzały światła dziennego), która mogłaby tej wiosny wzrosnąć bujnym kwieciem na moralnie wątpliwych, politycznych rabatkach. I miałby prezes duży kłopot z tłumaczeniem dlaczego kocha inaczej. Powiałoby smrodkiem obyczajowo-politycznego  skandalu, a wiele partyjnych grządek zostałoby dokładnie zaoranych wzdłuż, wszerz i w poprzek, co  dla  kilku ogrodników oznaczałoby dość bolesne zakończenie kwitnącej kariery.

        Ale wygląda na to, że w tym roku owe „hiacynty” zatrutymi płatkami raczej nie sypną skoro pan  Zbyszek sukcesywnie dopina swego, a Jego Kaczyńskość prawie we wszystkim gorliwie mu przyklaskuje i ani myśli skarcić niesfornego chłoptasia.

Aliści przyroda swoje odwieczne prawa ma i co wiosną wzejdzie, jesienią żywot kończy nie zawsze po zimie odradzając się skutecznie…

2 komentarze:

  1. Ziobro i Kaczyński zamieniają Polskę w policyjny kraj!
    Jak długo to będzie trwało żeby takie oszołomy rządziły Polską?

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż się suweren obudzi. Ale na razie wcale się na to nie zanosi..
    Tłuszcza nakarmiona 500+ póki co, woli siedzieć cicho i czekać na kolejne ochłapy z pańskiego stołu.

    OdpowiedzUsuń