- I co ty na to?! – Matylda, jak zwykle z impetem usiadła na
fotelu
- Na co?
- Nooo… na prezydentową!
- Bezdennie nijaka krętka blada w drogim opakowaniu – odpowiedziałam
mało subtelnie
- Owszem, ciuchy ma niezłe, ale dlaczego milczy tak uparcie? –
popatrzyła na mnie uważnie – w końcu jest Pierwszą Damą, więc chyba powinna od
czasu do czasu dać głos? Chociażby w sprawie aborcji..
- Powinna, powinna, ale jak widać wybrała milczenie –
machnęłam ręką
- Ciekawe dlaczego? – Matylda uparcie drążyła temat
- Możliwe opcje są trzy. Albo pani Dudowej zakazano publicznych wystąpień w kwestiach społecznych dla „dobra”
prezydentury , albo jest to jej
forma protestu na bierność i mierność osobistego współspacza – zagięłam kolejny
palec - albo pomimo szumnych zapowiedzi jej
strach przed prezesem jest większy niż mężowski.
- Wychodzi na to, że praktycznie została ubezwłasnowolniona! –
Matylda aż podskoczyła z irytacji – I co? I tak już do końca będzie robiła za prezydencką ozdobę na świątecznych
laurkach i oficjalnych wystąpieniach?
- Pięć lat nie wieczność i jak dobrze ściśnie poślady, to jakoś wytrzyma. – nie odmówiłam
sobie odrobiny sarkazmu - Pytanie tylko jakim kosztem?
- Otóż to! Obawiam się, że pani prezydentowa słono zapłaci za
polityczne ambicje swojego męża, ale widziały gały, co brały… - w głosie
Matyldy nie było słychać współczucia – ale nawet najdroższe ciuchy takiego
blamażu nie przykryją.
- Szczerze mówiąc nie specjalnie jej współczuję, dorosła jest
i podobno inteligentna, więc niech ponosi konsekwencje swoich decyzji - wzruszyłam ramionami – ale prezydenckiej córki
trochę mi żal.
- Bo?
- Bo to młoda dziewucha, która dopiero życie zaczyna, a już
na starcie rodzice zafundowali jej nielichą sromotę w pełnym wymiarze! Zamiast
szacunku i splendoru należnego głowie państwa - kpiny, lekceważenie, pogarda.A takie błoto pryszczy z rozbryzgiem i na długo do człowieka przylega...
- Fakt, rodziców się nie wybiera i teoretycznie dzieci nie
odpowiadają za ich uczynki, ale kompromitujący smrodek tej prezydentury długo
będzie ciągnął się za nią i za całą rodziną – Matylda ze smutkiem pokiwała
głową
- „Wstyd
mi za ciebie. Nisko upadłeś.
Tańczysz, jak ci zagrają. A kiedy mówią skacz, pytasz,
jak wysoko.”, to chyba ze Stephena Kinga? – spojrzałam na nią
pytająco – ciekawe czy kiedykolwiek prezydent usłyszy te słowa od swojej córki?
- Może już usłyszał. Od żony – Matylda uśmiechnęła się ironicznie – i może
właśnie dlatego Pierwsza Dama milcząco wyłamała się z tego politycznego kontredansu…
I prezydent i prezydentowa to jedna kompromitacja
OdpowiedzUsuńJacy wyborcy, taki prezydent...
Usuń