- Co sądzisz o zdradzie? –
Matylda popatrzyła na mnie uważnie
- Stanu?
- Nieee…zdradzie małżeńskiej, w
sensie trójkątów!
- Aaa… myślałam, że pytasz w
kontekście politycznym – wzruszyłam ramionami – zdrady małżeńskie? No, cóż…
rzecz przykra niewątpliwie, ale do przeżycia. Ktoś, kiedyś powiedział, że trójkąt, to taka figura geometryczna,
uzyskiwana jako produkt uboczny małżeńskiej kwadratury koła.
- To znaczy, że co? – spytała
zdziwiona – każde małżeństwo musi zaliczyć zdradę?!
- Teoretycznie przymusu nie ma, o
ile mąż i żona mają w swoim związku wszystko, co im do szczęścia potrzeba, no i
lubią oraz potrafią ze sobą rozmawiać, a nie zamiatać problemy pod dywan…
- Czyli, że co? doprecyzuj to jakoś
– Matylda była stanowcza – w końcu jesteś mężatką z podwójnym stażem!
- Moja babcia mawiała, że kochająca
żona powinna traktować męża, jak psa. Dobrze i regularnie karmić, często
głaskać, a od czasu do czasu spuścić ze smyczy żeby sobie pobiegał – mrugnęłam do
niej prawym okiem, bo lewym nie umiem
- I to wystarczy?! To jest
recepta na uniknięcie zdrady?
- O ile nie przegniesz za bardzo, bo wiesz –
uśmiechnęłam się znacząco - wierność psa często zależy od wytrzymałości tej
smyczy…
- Ty sobie żartujesz, a to
poważna sprawa! – Matylda nie kryła irytacji – chcę wiedzieć dlaczego żonaci
faceci szukają przygód na boku? Z nudów? Ciekawości? Dla lepszego samopoczucia?
- A kobiety, to co? same święte?
- Naukowo dowiedziono, że
mężczyźni zdradzają częściej, tylko nie do końca wiadomo dlaczego – w oczach
Matyldy zapaliły się niebezpieczne ogniki – więc skupmy się na facetach!
- Nie wiem, nie jestem facetem – zniecierpliwiona
machnęłam ręką na jej wywody – może to atawistyczna chęć zdobycia kolejnej
samicy? Ale gdyby nie było aż tylu chętnych samic, to i zdrad byłoby mniej...
- A jeżeli one nie wiedzą, że
podrywający je samiec ma w swojej jaskini wcześniej poślubioną samicę?
- To niech się dowiedzą! Takie
rzeczy można sprawdzić! Naiwność kosztuje najwięcej..- popatrzyłam na nią
uważnie – czyżby trafił ci się zaobrączkowany "przydupas"?
- Coś tak jakby… - w głosie
Matyldy pobrzmiewał smutek – Wydawał się idealny, prawie bez wad…
- A „prawie” robi różnicę –
pokiwałam głową – w tym przypadku dość dużą… I co?
- I nic. Pogoniłam go w Pireneje, a on natychmiast zaczął spotykać się z lokalną wersją Dody. „Nie będzie ta, to będzie inna” –
zanuciła złośliwie
- Wychodzi na to, że większość żonatych facetów
ma potężną wadę postawy – dupę na boku!
I co gorsza, żaden gorset korekcyjny tu
nie pomoże…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz