1 października 2015

Rozmowy z Matyldą o....



- Co sądzisz o zdradzie? – Matylda popatrzyła na mnie uważnie
- Stanu?

- Nieee…zdradzie małżeńskiej, w sensie trójkątów! 

- Aaa… myślałam, że pytasz w kontekście politycznym – wzruszyłam ramionami – zdrady małżeńskie? No, cóż… rzecz przykra niewątpliwie, ale do przeżycia. Ktoś, kiedyś powiedział, że  trójkąt, to taka figura geometryczna, uzyskiwana jako produkt uboczny małżeńskiej kwadratury koła.

- To znaczy, że co? – spytała zdziwiona – każde małżeństwo musi zaliczyć zdradę?!

- Teoretycznie przymusu nie ma, o ile mąż i żona mają w swoim związku wszystko, co im do szczęścia potrzeba, no i lubią oraz potrafią ze sobą rozmawiać, a nie zamiatać problemy pod dywan…

- Czyli, że co? doprecyzuj to jakoś – Matylda była stanowcza – w końcu jesteś mężatką z podwójnym stażem!

- Moja babcia mawiała, że kochająca żona powinna traktować męża, jak psa. Dobrze i regularnie karmić, często głaskać, a od czasu do czasu spuścić ze smyczy żeby sobie pobiegał – mrugnęłam do niej prawym okiem, bo lewym nie umiem

- I to wystarczy?! To jest recepta na uniknięcie zdrady?

-  O ile nie przegniesz za bardzo, bo wiesz – uśmiechnęłam się znacząco - wierność psa często zależy od wytrzymałości tej smyczy…

- Ty sobie żartujesz, a to poważna sprawa! – Matylda nie kryła irytacji – chcę wiedzieć dlaczego żonaci faceci szukają przygód na boku? Z nudów? Ciekawości? Dla lepszego samopoczucia?

- A kobiety, to co? same święte? 

- Naukowo dowiedziono, że mężczyźni zdradzają częściej, tylko nie do końca wiadomo dlaczego – w oczach Matyldy zapaliły się niebezpieczne ogniki – więc skupmy się na facetach!

- Nie wiem, nie jestem facetem – zniecierpliwiona machnęłam ręką na jej wywody – może to atawistyczna chęć zdobycia kolejnej samicy? Ale gdyby nie było aż tylu chętnych samic, to i zdrad byłoby mniej...

- A jeżeli one nie wiedzą, że podrywający je samiec ma w swojej jaskini wcześniej poślubioną samicę?

- To niech się dowiedzą! Takie rzeczy można sprawdzić! Naiwność kosztuje najwięcej..- popatrzyłam na nią uważnie – czyżby trafił ci się zaobrączkowany "przydupas"? 

- Coś tak jakby… - w głosie Matyldy pobrzmiewał smutek – Wydawał się idealny, prawie bez wad…

- A „prawie” robi różnicę – pokiwałam głową – w tym przypadku dość dużą… I co? 

- I nic.  Pogoniłam go w Pireneje, a on natychmiast zaczął spotykać się z lokalną wersją Dody. „Nie będzie ta, to będzie inna” – zanuciła złośliwie

Wychodzi na to, że większość żonatych facetów ma potężną wadę postawy – dupę na boku! 
I co gorsza, żaden gorset korekcyjny tu nie pomoże…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz