6 maja 2015

Smerfowe katusze Lakedaimona anno domini 2015...



           Taka Jedna znowu dopadła mnie na środku ulicy i zrobiła dziką awanturę z przytupami, że Misia Uszatka nie ma liście kandydatów. A Taka Jedna wie, co mówi, bo była i sprawdziła, i Uszatka nie ma wcale! Bardzo dobrze, że sprawdziła ale szkoda, że go nie ma. Też żałuję. Naród nie miałby problemu z wyborem Prezydenta, a jakby tak jeszcze dołożyć Koziołka Matołka i Pszczółkę Maję, to już całkiem byłoby cudnie. Przytulankowo, śmiesznie i pracowicie. Swego czasu, jako praworządny obywatel też zainteresowałam się listą kandydatów na najwyższy urząd RP i nie wiedzieć czemu  Smerfy stanęły mi przed oczami.
         Bronisław Komorowski jako żywo Papę Smerfa przypomina, niby taki dobroduszny, poczciwy i serdeczny, ale swoje za uszami ma. Niestety, w przeciwieństwie do bajkowego Papcia Smerfa nie posiada księgi zaklęć i (o)czarowanie społeczeństwa coraz słabiej mu wychodzi. Zwłaszcza skakaniem po krzesłach w japońskim parlamencie i propagowaniem nowego hasła: „Polak, Szogun dwa bratanki” zwolenników sobie nie przysporzył. Unikaniem debaty też nie.
            Pieszczoch PIS-u, czyli Andrzej Duda kreuje się na Ważniaka, a po prawdzie jest tylko marionetką w rękach „wielkiego” Prezesa i tak tańczy, jak mu Jarosław zagra. A że gra fałszywie, to i Ważniak, co i raz o własne słowa potyka się boleśnie.Jakoś nie przekonuje mnie kandydat, który prywatnie jest wrogiem takiego na ten przykład in vitro i jako poseł gotów był karać więzieniem za takowe bezeceństwa, ale jako Prezydent będzie za, bo sam jest ojcem i wie jakie to błogosławieństwo móc dzieci mieć, choć samodzielnie spłodził tylko jedno. W dodatku tak jest przejęty własną kampanią wyborczą, że nawet w kościele prowadzi ważne (niewątpliwie!)  rozmowy telefoniczne. Ważne oczywiście dla niego, ale  ku chwale Ojczyzny i Narodu też.
              Natomiast Paweł Kukiz jak dla mnie, to takie wash&go, czyli Złośnik i Maruda w jednym, co jak pokazują ostatnie sondaże, o dziwo! przypadło do gustu wielu Polakom. Jednakowoż jakby nie patrzeć Kukizowi najlepiej wychodzi śpiewanie, wszak już ładnych parę lat temu wyśpiewywał do spółki z Borysewiczem: „Bo tutaj jest jak jest po prostu. I Ty dobrze o tym wiesz…” Czyżby już wtedy o prezydenckim stolcu zamyślał??? Tylko czy Prezydent lansujący mocne uderzenie, wytarte bojówki i porozciągane podkoszulki może być wiarygodny? Tak czy siak Marudo-Złośnik swego dopiął, bo na scenie politycznej niczym świetlista kometa zaistniał. Mało tego! Kilku pretendentów na etat Prezydenta mocno o jego poparcie już teraz zabiega. 
              Z kolei Adam Jarubas, to wypisz, wymaluj piękniś czyli Laluś, z każdej strony chłopczyk układny, cacany i wymuskany. Taki Ken w smerfowym wydaniu. A jaki zdolny, nawet śpiewać umie chociaż nie potrafi! „Kwiaty we włosach” w jego wykonaniu normalnie na kolana powalają i zdecydowanie odbierają nadzieję na lepsze jutro. Tworzyliby piękną parę z Magdaleną Ogórek, która jako Smerfetka (w  wersji polish Barbie) oko mniej wybrednych zachwyca modelową figurą i chudymi nóżkami. Szkoda tylko, że jej oczy wioną taką pustką bezdenną, co jest wymownym dowodem na to, że oczy są zwierciadłem duszy. I żaden, nawet najlepszy makijaż tu nie pomoże!  Ładna buzia, kuse kiecki i wymuszone uśmiechy sprawy nie załatwią, a milczenie choć jest złotem, w kampanii wyborczej raczej szkodzi niż pomaga.  Swoją drogą ciekawe czy Magdalena Ogórek wygrawszy wybory, wzorem ministry Muchy kazałaby się nazywać Pani Prezydenta? I jak należałoby się zwracać do jej męża? Panie Mężu Prezydenty? Pierwszy Dżentelmenie? A jeżeli taki z niego gentelman, jak z koziego zadka waltornia, to co wtedy? No, ale przynajmniej z tłumaczeniem nazwiska pani Prezydenty  nie byłoby problemu. Madeleine Cucumber z angielska brzmi nieźle, francuskie Madeleine Concombre też niczego sobie, trochę gorzej wygląda hiszpańskie - Magdalena  Pepino, a całkiem śmiesznie czeskie - Magdalena Okurka. Na szczęście nie grozi nam sprawowanie urzędu przez taką Prezydentę, więc nie ma co, martwić się na zapas.
         Kto to jest Janusz Palikot każdy wie, ale naczelnego Zgrywusa polskiej Smerfolandii jakoś nie widzę na straży  najważniejszego „żyrandola”  w kraju. Jeszcze by dla potwierdzenia swoich poglądów uprawiać konopie w Pałacu Prezydenckim  zaczął, a tam metraż na hektary można liczyć, więc żniwo byłoby obfite, a co za tym idzie Prezydent naćpany po wręby nam by urzędował i coraz to nowe siuprajsy wymyślał.
            W  polskiej Smerfolandii nie może zabraknąć Gargamela i tu w pełnej krasie oraz nieodłącznej muszce objawia się Janusz Korwin-Mikke. Lata po kraju swoim "Air Korwin One" i za wszelka cenę próbuje upolować niezdecydowane politycznie Smerfy, żeby w lepkiej rycynie wyborczych obietnic przetopić je na złoto do własnego użytku. W wolnych chwilach będzie strzelać do górników i innych niezadowolonych, a kobietom odmówi praw wyborczych, bo na politykę są za głupie. Tak w ogóle, to kobiety powinny siedzieć w domu i rodzić dzieci. Im więcej tym lepiej, czego on sam jest wybornym przykładem mogącym pochwalić się oficjalnie ósemką progenitury. Nieoficjalna liczba potomków polskiego Gargamela póki, co nie jest znana. Chyba nie chcę na Prezydenta faceta, który gdzie „ptaszka” umoczy, tam dziecko zostawia, przyzwala na gwałt i lubi strzelać do ludzi.
          Reszta smerfo-kandydatów jest daleko za peletonem i niczym szczególnym nie zachwyca. Pojęcia nie mam kto zacz Paweł Tanajno, Balli Marzec, czy Dariusz Łaska. I tak łaska boska, że tym razem żaden nowy Tymiński znienacka nie objawił się na polskiej ziemi i czarną teczką wymachiwać nie zaczął.
          Nie wiem, jak reszta braci Polaków, ale ja mam problem. Lepsze przy dobrym staniało, a niedziela coraz bliżej i wybrać kogoś trzeba. Znowu mniejsze zło?
 
Taka Jedna miała rację… 
Szkoda, że Miś Uszatek nie kandyduje…



1 komentarz: