Pomimo
paskudnej pogody czwartek rozkręcał się wartko. Przy akompaniamencie majowego
dżdżu pracowałam sobie radośnie na
drukarkę, komputer i laptop oraz trzy telefony, tylko chwilami boleśnie
odczuwając brak dodatkowych kończyn górnych i drugiej gęby na wyposażeniu
osobistym, co niewątpliwie ułatwiłoby mi pracę i znacząco podniosło wydajność z
urzędniczego kwintala.
Około południa wpadłam na bardzo racjonalizatorski pomysł, a mianowicie, że
jakbym tak szybciutko wytrenowała sobie przełyk do połykania powiedzmy bilonu,
to po wrzuceniu odpowiedniej kwoty w otwór poniekąd gębowy klient uzyskiwałby
natychmiastową i wyczerpującą odpowiedź, tyle że bez możliwości zadawania pytań
dodatkowych. Całkiem jak „do grającej szafy grosik wrzuć”, bo dokładnie tak się
czułam.
Zaprogramowany automat odpowiadający na ciągle te same pytania:
- a wniosek to do kiedy złożyć?
- a gdzie złożyć?
- a jak to wypełnić?
- a pieniądze będą?
- a ile będzie?
- a dlaczego tak mało?
- a czemu trzeba mieć wkład własny?
- a co pani sobie myśli?!
itd....itp... i
tak w koło Macieju oraz dookoła Wojtek !!!
A co pytanie, to pieniążek do gębusi:-)
Natomiast w domowym zaciszu, jako mobilna „szafa grająca” po zażyciu odpowiednich ziółek mogłabym przy życzliwej współpracy rodzonego układu trawiennego brzęczący bilon zamienić na bardzo milusio szeleszczącą papierniczą celulozę o nominałach, na ten przykład 50 PLN. Wszak pecunia non olet, czyż nie?..
Poza tym stwierdzam autorytatywnie, że przez telefon można ( nooo, może poza zajściem w ciążę!) zrobić wszystko! Z popełnieniem morderstwa w afekcie włącznie!
Chwilami byłam bliska. Tego afektu zwłaszcza, szczególnie gdy po raz kolejny zostałam zelżona słowem rynsztokowym w przeważającej mierze rozpoczynającym się na sympatyczne skądinąd litery K i P...
A co pytanie, to pieniążek do gębusi:-)
Natomiast w domowym zaciszu, jako mobilna „szafa grająca” po zażyciu odpowiednich ziółek mogłabym przy życzliwej współpracy rodzonego układu trawiennego brzęczący bilon zamienić na bardzo milusio szeleszczącą papierniczą celulozę o nominałach, na ten przykład 50 PLN. Wszak pecunia non olet, czyż nie?..
Poza tym stwierdzam autorytatywnie, że przez telefon można ( nooo, może poza zajściem w ciążę!) zrobić wszystko! Z popełnieniem morderstwa w afekcie włącznie!
Chwilami byłam bliska. Tego afektu zwłaszcza, szczególnie gdy po raz kolejny zostałam zelżona słowem rynsztokowym w przeważającej mierze rozpoczynającym się na sympatyczne skądinąd litery K i P...
I to przez kogo??!!
Przez nobliwą damę całą w pretensjach oraz kapeluszu! Przy
okazji dowiedziałam się, że:
a) jestem pindzią
pomocową
b) oraz francą mordziastą
c) mam nie
wydzielać głupich uśmiechów
d) słuchać należy
dogłębnie
e) w dzieciństwie
musiałam być kontuzjowana psychicznie
f) poglądy można
mieć definitywne
g) nie dla nas
kwitnie ananas
h) klientów trzeba
umieć obsługiwać perfekcjonistycznie
i) dofundowacje są tylko na stałe inwalidztwo
Chyba zjem
sobie lody. Albo śledzia. Jakoś muszę wyleczyć duszę z przedawkowania
rzeczywistości…
W Anglii w każdej przychodni,szpitalu i urzędzie oraz sklepie wisi pismo ,, Za znęcanie się słowne,psychiczne i fizyczne petent nie będzie obsłużony,, Normalnie dostaje bana i tyle. Wywieś kartkę i masz czaszki.
OdpowiedzUsuńW Polsce takie coś nie przejdzie!
OdpowiedzUsuń