12 września 2014

Krypciuchy żywot kruchy...





                  Z powodu przymusowego bezrobocia próbowałam zaprzyjaźnić się z rodzimą TV żeby wykorzystać jakoś w miarę sensownie nadmiar luźnego czasu, którego zrobiło się nagle za dużo. A czasy mamy teraz takie, że nawet najskromniejsza oferta  byle jakiej telewizji kablowej  oferuje całe mnóstwo różnych kanałów i wydawać by się mogło, że jest w czym wybierać, a nasz domowy pakiet wcale do skromnych nie należy.  Pełna życzliwej ciekawości umościłam sobie barłóg na salonowej kanapie, prowiant suchy i mokry zabezpieczyłam w odpowiedniej ilości żeby był pod tak zwaną ręką i rozpoczęłam przygodę z TV. 
Po kilku godzinach rzetelnego przeglądania dostępnych mi językowo kanałów (coś około setki!) poczułam się totalnie ogłuszona i, co tu dużo mówić – deko zniesmaczona. Na większości kanałów do znudzenia lecą powtórki z Rancza, M jak miłość czy Miodowych lat, a nie są to produkcje wysokich lotów, owszem obejrzeć można ale nie bez końca i wciąż! Na „okółko”, to ja mogę oglądać „Noce i dnie”, „Lalkę”, „Chłopów”, albo taką Sondę na przykład. Programy informacyjne niby podają te same wiadomości, ale każda stacja na swoje kopytko interpretuje zaistniałe fakty i wydarzenia, w zależności od własnych sympatii lub też antypatii politycznych. Jak uruchomi się odpowiednie procesy myślowe, to akuratne wnioski można bez specjalnego wysiłku samemu wyciągnąć, i jakaś wiedza o kraju i świecie w głowie na chwilę zostaje. Proponowane filmy są z reguły na poziomie niższych stanów klasy B i jedynie na TVP Kultura & Historia można trafić coś ciekawego. No, jeszcze od czasu do czasu jak rodzynki w zakalcu trafiają się w telewizyjnej Jedynce spektakle teatralne, które z niekłamaną przyjemnością zapewne nie tylko ja oglądam. O programach typu reality show nawet nie będę wspominać, dno i pięć metrów mułu. Sytuacje ratują stacje przyrodnicze i popularnonaukowe, bo tam na szczęście jest w czym wybierać i każdy może znaleźć coś ciekawego dla siebie.  Oczywiście są jeszcze seriale, z których niestety te  polskiej produkcji w większości są mocno żenujące i raczej bezpłciowe, ale w zagranicznych można przebierać wedle gustu i upodobań. Na chwilę obecną w moim osobistym rankingu pierwsze miejsce zajmuje Profil, przede wszystkim ze względu na postać Chloé Saint-Laurent graną rewelacyjnie przez Odile Vuillemin. Na drugim miejscu są Zabójcze umysły, zaraz za nimi Poirot, a potem długo, długo nic. Nic na to, nie poradzę, że kocham kryminały. 
I wszystko byłoby fajnie gdyby nie bloki reklamowe, które powodują skuteczne zgubienie wątku dowolnego programu i zda się czasami końca nie mają. Podobno reklamy są po to, żeby człowiek nie siedział przed telewizorem z nogami związanymi na supeł i widział świat na żółto, tylko jak biały człowiek zużytkował toaletę, bez szkody dla zdrowia. Ewentualnie wykorzystał czas reklam na sporządzenie kolejnej porcji substancji wspomagających pracę nerek. Można by pomyśleć, że reklamodawcy przede wszystkim dbają o prawidłowe funkcjonowanie układu trawienno-wydalniczego  odbiorców, tym niemniej te reklamy jednak po coś są! Mają nas przekonać (wszystkie razem i każda z osobna), że jesteśmy jednostkami ograniczonymi umysłowo, niezdolnymi do podejmowania samodzielnych decyzji przy wyborze czy zakupie: samochodu, podpasek, telefonu, proszku, szamponu, pieluch, odżywek, piwa, mięsa, wędlin, napojów gazowanych tudzież innych soków, wczasów, komputera, lodówki, ciasteczek, pralki, butów, lodów, maści na hemoroidy, tabletek na kaszel, kleju do protez, papieru toaletowego, perfum, bielizny, prezerwatyw, stacji radiowych itd. I dlatego podają nam na tacy gotowe produkty sugestywnie opakowane w bajkową cudowność, komfort i luksus, który można nabyć za przystępną cenę. A gdyby komuś zbrakło nieco srebrników, to nie ma problemu! Banki wszelkiej maści i autoramentu oferują swoje usługi kusząc naiwnych super – hiper atrakcyjnymi kredytami, pożyczkami czy tzw. „chwilówkami”. Żywot żadnej reklamy nie jest zbyt długi, bo konkurencja na tym rynku jest wręcz masakryczna i rządzą tu prawa bezwzględnego biznesu. Reklama równa się zysk. Zysk równa się dochód, a dochód, to pieniądze. Duże. Dlatego, co chwilę jesteśmy atakowani nową reklamą starego produktu. Z dziada pradziada i baby prababy wiadomo, że reklama  jest dźwignią handlu i nijak od niej nie uciekniemy.  Jakby nie patrzeć jest to zwizualizowane kłamstwo, na które w mniejszym czy większym stopniu i tak radośnie dajemy się nabrać. Reklama była, jest i będzie wszechobecna w każdym możliwym i niemożliwym miejscu, będzie atakować wszelkie dostępne zmysły, drażniąc, irytując, z rzadka tylko śmiesząc. A szkoda, śmieszne reklamy są skuteczniejsze.














2 komentarze:

  1. Te reklamy to fakt zaraza tv. Im wiecej ich jest tym mniej pieniedzy mają. Kiedyś zapomniałam przez reklamy co ogladam, w srodku filmu wyłączyłam tv i poszłam spac.

    OdpowiedzUsuń
  2. reklama ciągle dźwignią handli ale na psy schodzi

    OdpowiedzUsuń