- I co ty na
to?! – podekscytowany głos Matyldy niemiłym dysonansem wdarł się w popołudniową
ciszę
- Na co?
- Nooo… na to
wszystko?
- A konkretniej?
– próbowałam uściślić fakty
- Ta cała
sytuacja z uchodźcami… nie wiem co robić? – popatrzyła na mnie bezradnie
- Ty?! A co, ty
masz z tym wspólnego?! – moje zdziwienie przerosło Mont Everest – o ile dobrze pamiętam
nigdy nie przepadałaś za mieszkańcami Bliskiego Wschodu..
- Bo nie lubię,
kiedy kobietę traktuje się niżej osła! – dłonie Matyldy bezwiednie zacisnęły
się w pięści – ale tam są matki z dziećmi! Im trzeba jakoś pomóc!
- Aha! I co,
zamierzasz zaprosić pod swój dach jakąś panią Nadżalę razem z jej progeniturą? Resztę
jej rodziny też zaprosisz? Bo wiesz,
rodzin nie powinno się rozdzielać….- nie odmówiłam sobie odrobiny ironii
- Zaprosić to
może nie, ale pieniądze można zebrać, jak myślisz? – popatrzyła na mnie
niepewnie – kupić odżywki, pieluchy, ubranka…
- Można, czemu
nie, tylko co dalej? – popatrzyłam na nią wymownie – pojedziesz na granicę
węgierską czy od razu do Niemiec?
- Przekażę na
Czerwony Krzyż! – krzyknęła ze złością – piętrzysz problemy, a ja chcę tylko
pomóc!
- To pomagaj,
byle z sensem skoro już musisz uspokoić sumienie – wzruszyłam ramionami – a tym
czasem poproszę o datek do tej puszki, bo zbieram na węgiel dla pani Kowalskiej…
- Jakiej
Kowalskiej? – oczy Matyldy przybrały wielkość kołpaków
- A takiej
starszej pani. Dla twojej wiadomości - Polki z dziada pradziada i baby prababy,
której emerytura po 40 latach pracy ledwo wystarcza na bardzo skromne życie, czynsz i niektóre leki. Na opał już nie, a zima idzie…
- No, tak…
oczywiście pomogę pani Kowalskiej, ale… i uchodźcy…- Matylda zacukała się nieco
– oni też potrzebują pomocy, nie uważasz?
- I owszem. Ale
w przeciwieństwie do pani Kowalskiej objęci są wszelką, możliwą pomocą. Czasami
aż nadto! Poza tym uważam, że najpierw trzeba pomóc własnym obywatelom, a
dopiero potem myśleć o innych!! Pani Kowalska w przeciwieństwie do uchodźców
niczego nie żąda!! – wcale nie chciałam żeby zabrzmiało to tak twardo, ale
zabrzmiało – niestety, niczego też nie może się od państwa doprosić…
- Hmm niby racja…-
Matylda w zamyśleniu podrapała się po głowie – ale i tak uważam, że trzeba im
pomóc, tym uchodźcom znaczy, a histeria Polaków
jest mocno przesadzona..
- A co się
dziwisz? – wzruszyłam ramionami – jak mówi stare arabskie przysłowie: „Jeśli
przyciskasz kota do muru nie dziw się, że miałczy”.
Czujesz bluesa?
Matylda jest rewelacyjna. Nie pomogę jej zbierać dla uchodźców, ale jak wpadnę do Polski to przeslę Pani Kowalskiej kasę na węgiel:))
OdpowiedzUsuńsama jestem ciekawa, co Matylda jeszcze wymyśli:-)
OdpowiedzUsuńPomagać trzeba umieć!
OdpowiedzUsuń