- Coś tak
zwiesiła nos na kwintę? Stało się coś? – w głosie Matyldy jak zwykle zabrzmiała
życzliwa ironia.
- Anna
Przybylska nie żyje, taka młoda dziewczyna..- odpowiedziałam cicho nie kryjąc
przygnębienia
- O! to przykre
ale jeszcze nie powód żeby się mazać – nawet nie siliła się na udawany żal – kto się urodził ten umrzeć musi i nic, ani
nikt tego nie zmieni. No, chyba że ludzkość wynajdzie sposób na nieśmiertelność,
ale w tedy lepiej nie myśleć, co stanie się z ludzkością.
- Czy w tobie
nie ma ani odrobiny współczucia? –
spojrzałam na nią z nieukrywaną złością – osierociła troje dzieci!
- A co komu po
moim współczuciu – Matylda wzruszyła ramionami – nie znałam jej, ty też nie,
tyle co z filmów, seriali i gazet, więc żadna to znajomość. Ale faktycznie dzieci
szkoda, za małe na dorastanie bez matki…
- Sama widzisz..
- Co widzisz,
jakie widzisz? Przypominam ci, że nie tak dawno na sąsiedniej ulicy pijany
konkubent zadźgał ciężarną matkę czwórki swoich dzieci i jakoś nikt się nad
tymi dziećmi nie użala. Rozparcelowali je po domach dziecka i rodzinach zastępczych, a życie toczy się
dalej – wypowiedziała te słowa chłodno i beznamiętnie – tak samo będzie i
teraz..
- Zwariowałaś?!
Przecież nikt małych Bieniuków do bidula nie odda! – miałam ochotę rzucić w nią
czymś ciężkim – głupoty wygadujesz!
- Może i nie
odda, ale ja akurat nie o tym mówię. Mogę założyć się, o co tylko chcesz, że
już niedługo nikt oprócz najbliższych o Annie Przybylskiej nie będzie pamiętał.
Jutro, pojutrze medialne sępy będą miały używanie, a potem pojawią się kolejne „niusy”
i … - Matylda urwała w pół zadania i zapatrzyła się w mgłę za oknem.
- I co?
- I nic. Ludzie
przychodzą, ludzie odchodzą, z nami czy bez nas życie i tak będzie toczyć się
dalej…
Dokładnie tyle,że życie przedłużamy jeszcze w sercach bliskich i przyjaciół:))B.
OdpowiedzUsuń