„Za życiem”… przeciw życiu
Ciężki orzech do zgryzienia dla rządzącej partii. Z jednej strony –
organizacje pro life i Kościół, z drugiej zaś wielki czarny protest
kobiet, które żądają prawa do samodecydowania w sprawie aborcji.
Pierwszy raz prezes i spółka przestraszyli się własnych obywateli i na
hurra szukają wyjścia z sytuacji. Co tu zrobić, by wilk był syty i owca
cała? Premier Szydło już wie. Praktycznie, w ciągu kilkunastu dni, na
kolanie, powstał pomysł, który ma przekonać kobiety, że warto rodzić
zdeformowane, ciężko upośledzone dzieci. Czytam właśnie projekt ustawy
„Za życiem”. Analizuję punkt po punkcie i własnym oczom nie wierzę.
Popatrzmy…
Kobieta, która zdecyduje się na noszenie pod sercem dziecka, o którym
wie, że jest ciężko chore, zdeformowane, że albo umrze krótko po
porodzie albo będzie wegetowało całe lata, dostanie w prezencie od
państwa aż 4 tys. zł. Na tyle rząd wycenił Jej cierpienie, traumę, ból i
„godne” życie Maleństwa. Co można zrobić z tak oszałamiającą kwotą? Jak
ją rozdzielić, by wystarczyła na całe morze potrzeb, związanych z
pielęgnacją dziecka? Czy taka kwota, czy w ogóle jakakolwiek kwota jest w
stanie złagodzić tragedię matki, która będzie obserwować gasnące życie,
która podejmie walkę o życie, która będzie musiała zrezygnować ze
wszystkiego?
Pięknie brzmi obietnica zagwarantowania opieki paliatywnej i
hospicyjnej poza kolejnością. Ktoś, kto nigdy nie musiał korzystać z
tego typu wsparcia, powie, ależ ta władza ma wielkie serce, ależ
życzliwa, ludzka, dobra. Tralalala… Opieka nad ciężko chorymi rządzi się
swoimi prawami. To ten obszar służby zdrowia, który od lat wspomaga,
jest pełen empatii, współczucia, pomaga chorym i ich bliskim przejść
przez najtrudniejszy dla nich okres. Tutaj nikt nie czeka w kolejce o
pomoc, wszyscy traktowani są równo. Nie ma czegoś takiego, że ktoś poza
kolejnością, bo wszyscy tak samo wymagają wsparcia i opieki. Czyżby
Szydło sugerowała, że w myśl tej ustawy będzie się dzielić umierających
na tych, co już natychmiast będą przyjęci i tych, co to niech sobie
czekają, aż przyjdzie na nich czas? Większego idiotyzmu nie słyszałam.
Ustawa gwarantuje opiekunowi dziecka zaopatrzenie w potrzebne wyroby
medyczne. Świetnie, ale teoria idzie swoją drogą, a życie swoją. Z tego,
co się orientuję, NFZ refunduje część wyposażenia osoby chorej, co nie
znaczy, że wszystko to jest za darmo. Rodzina pokrywa w jakimś stopniu
koszt tych środków. Wielokrotnie jest też zmuszona dokupić sporo
materiałów medycznych, bo ilość tych refundowanych jest znacznie
ograniczona i nie wystarcza na zaopatrzenie chorego. Są to spore koszty w
miesięcznym budżecie domowym. Koszty, na które nie każdą rodzinę stać.
Szydło gwarantuje opiekunom ciężko chorego dziecka dostęp do zakładów
opiekuńczych. Jeśli rodzic nie da rady, jest wykończony, nie potrafi
psychicznie i fizycznie ogarnąć całodobowej opieki, państwo pomoże.
Świetnie wyposażone zakłady opiekuńcze dla dzieci będą czekały z
utęsknieniem, by przyjąć, pokochać, zapewnić komfortowe warunki bytowe i
wspaniałą rehabilitację. Jestem ciekawa, ile takich zakładów jest w
Polsce. Jaka jest szansa, że rzeczywiście będą pomagały żyć, a nie
wegetować. Ilu potrzeba opiekunów, by każde dziecko w takim zakładzie
mogło być traktowane indywidualnie, wspierane. Jak to się przekłada na
miłość, poczucie bezradności i ból rodziców, którzy są zmuszeni podjąć
taką decyzję. No cóż, pewnie te 4 tysiące zł ma ich sensownie znieczulić
uczuciowo i pomóc podjąć właściwą decyzję.
Pochylona z pełną troską nad kobietami i ich chorymi dziećmi, Szydło
gwarantuje wsparcie psychologa. Nie wiem, jak to sobie wyobraża, ale
psychologów u nas nie ma za wielu. W szpitalach na przykład jest jeden
psycholog na ileś tam oddziałów i sam nie wie, w co ręce włożyć, bo po
prostu nie wyrabia. Nie jest w stanie obskoczyć każdego pacjenta, który
potrzebuje jego pomocy. W poradniach psychologicznych są kolejki,
określony czas na jednego pacjenta, długi termin oczekiwania na koleją
wizytę. Jak więc mają się te realia do obietnic pani Szydło? Czyżby
nagle miał stać się cud i pomoc psychologa stała się ogólnie dostępna,
ot tak, wręcz na życzenie?
To nie koniec obietnic rządu. Uwaga, rodzice!!! Rząd da wam prawo aż
do 10 dni opieki hospicyjnej dla maluszka, byście mogli w tym czasie
odpocząć, przypomnieć sobie, jak wygląda normalne życie czy pozałatwiać
ważne sprawy. Ustawa nie precyzuje, czy ten dar jest jednorazowy, czy
też może być powtarzany, więc trudno mi się do niego odnieść. Tak sobie
myślę, że jednorazowo 10 dni wolnego od ciężko chorego dziecka to
naprawdę zbytek łaski. Jeśli dodamy do tego prawo, by poza kolejnością
korzystać ze świadczeń zdrowotnych i kupować leki w aptece, jeśli dodamy
do tego pomoc władzy w razie problemów mieszkaniowych to jest już powód
by nie zastanawiać się i rodzić, rodzić, rodzić.
Cały ten pakiet wsparcia i pomocy przewidziany jest do 18 roku życia,
a co potem? Czyżby prezes i spółka uważali, że w tym czasie problem
rozwiąże się w sposób naturalny? A co to będzie, gdy ciężko chore
dzieci, mocno zdeformowane zrobią na złość i będą żyć dalej? Kto wtedy
ulży ich cierpieniu, kto wspomoże ich rodziny, kto da pieniądze na leki,
środki opatrunkowe, rehabilitację, wsparcie psychologa? O tym już nie
ma ani słowa.
Na koniec trochę danych. Rząd już obliczył, jaki będzie koszt
przedsięwzięcia. Szacowane skutki to: w części dotyczącej zwiększenia
nakładów na świadczenia opieki zdrowotnej – 50 mln zł, w części
dotyczącej instrumentów polityki na rzecz rodziny – 122 mln zł, program
„Za życiem” – 300 mln zł. Źródła finansowania: w części dotyczącej
świadczeń opieki zdrowotnej – Narodowy Fundusz Zdrowia, w części
dotyczącej instrumentów polityki na rzecz rodziny to 70 mln zł z
Funduszu Pracy oraz z budżetu państwa 352 mln zł. A może Kościół też coś
dorzuci, bo przecież skosi niezłą kasę za chrzciny i pogrzeby?
Tyle ustawa, a ja zastanawiam się nad jednym. Jak mogło dojść do
sytuacji, gdy ktoś rości sobie prawo do decydowania za kobiety. Tylko
głupek może uważać, że decyzja o aborcji jest jak splunąć, nic nie
znacząca, zupełnie nieistotna dla psychiki kobiety. To One muszą żyć z
konsekwencjami swojej decyzji. To One wiedzą najlepiej, jaka to trauma,
która idzie potem za nim latami. Przypominam sobie słowa kobiety, która
zdecydowała się urodzić bardzo zdeformowane dziecko, wiedząc, że po
kilku dniach i tak umrze. Zdecydowała się tak postąpić, bo jest osobą
głęboko wierzącą. Na pytanie dziennikarki, na ile taka decyzja wiąże się
z miłością do dziecka, odpowiedziała, że miłość to też cierpienie.
Uśmiechnęła się przy tym, a ja pomyślałam, czy ciężko chore dziecko,
trzymane na morfinie, pełne bólu też uśmiechnęłoby się, słysząc, że ma
tak cierpieć w imię miłości swojej matki.
Ustawa zapewne wejdzie w życie. Myślę, że kolejnym krokiem będzie
wykreślenie z obecnej ustawy aborcyjnej zgody na usunięcie ciąży właśnie
z tego powodu. Po co bowiem decydować się na tak drastyczny krok, jak
państwo da, państwo pomoże, państwo zabezpieczy? Organizacje pro life
nadal będą głosować na PiS, Kościół będzie zbierał pieniądze, a dobro
kobiety będzie przekalkulowane na dobre samopoczucie prezesa i spółki.
Tylko to się przecież liczy.
Tamara Olszewska
źródło: koduj24.pl
czyli co? można zabijac dziecko?
OdpowiedzUsuńJasne, lepiej niech umiera w bólu, a matce na otarcie łez rzuci się te kilka tysięcy!
OdpowiedzUsuńBędzie miała na opłacenie chrztu i pogrzebu!
Bez konkretnych systemowych rozwiązań 4 tys. niczego nie załatwią, a na takie rozwiązania raczej się nie zanosi, bo to kolejne miliardy do wydania. Na dzień dzisiejszy to taki plaster znieczulający i pijarowska zagrywka pisowców.
OdpowiedzUsuńDla mnie cały ten projekt "Za życiem" jest zakamuflowanym wstępem do wprowadzenia tylnymi drzwiami całkowitego zakazu aborcji.
Obrzydzenie mnie bierze, gdy ogladam i slucham ten nierzad z kobietami w skladzie. Wierzyc mi sie nie chce, ze zyja obok nas takie hieny, ktore innym kobietom, a takze chorym dzieciom swiadomie gotuja ciezki i smutny los. Swiadomie, bo przeciez mlodych kobiet w Sejmie nie ma wiele, wiekszosc to stare, bezduszne rury, ktore wnuki powinny bawic, a nie same polityka sie zabawiac, skoro do niej nie maja kwalifikacji... Teresa
OdpowiedzUsuń