7 sierpnia 2016

Wstyd mi, Polsko...



           Dziewięć miesięcy temu w wyniku zbiegu kilku nieszczęśliwych okoliczności Polska zaciążyła „dobrą zmianą”, której patologiczne skutki zaczęły boleśnie być odczuwalne już momencie poczęcia. Na dobitkę  akurat mija rok od zaprzysiężenia niejakiego Dudy, podobno prezydenta, a przy okazji największego obciachu powojennej Polski.             
             Zeszłej jesieni ze smutkiem i lekką obawą patrzyłam, co wyprawia PiS pod wodzą naczelnego psychola, a złe przeczucia latały po mnie całymi stadami pomimo wrodzonego optymizmu i niesłabnącej nadziei na (mimo wszystko!) lepsze jutro. Niestety, z każdym dniem i tygodniem  optymizm wraz nadzieją sukcesywnie zdychały  uśmiercane kolejnymi dawkami trującej „dobrej zmiany” i  dogorywały w absurdach pisowskiej  „demokracji”, włosy co i raz dęba ze zdumienia stawały, a ręce z bezsilności opadały. Z tym, że te ostatnie coraz częściej zaciskały się w pięści, a przygnębienie i markotność w ekspresowym tempie przeszły w fazę buntu i niezgody na kaczy autokratyzm. 
I tak w miejsce smutku rozpanoszył się wstyd. 
Palący, dławiący, wszechobecny wstyd, który w sprzyjających okolicznościach rychło może zmienić się w siłę napędową do działań niewiele ze wstydem mających wspólnego.

        Jest mi wstyd Polsko, za twoje „polityczne elity”, które ogłupione żądzą władzy same chyba nie wiedzą, co czynią nienawistnie pomiatając każdym, kto do owych „elit” nie przynależy. 

         Wstydzę się za „suwerena” tak łatwo dającego nabierać się na czcze obietnice, który karmiony ochłapami ochoczo i przy każdej okazji skanduje „Jarosław Polskę zbaw” nie bacząc, że tym samym ustawia się w pozycji stada baranów dobrowolnie prowadzonych na rzeź.

       Wstyd mi za Polskie Wojsko, które schowawszy honor głęboko w okopy bez szemrania przyjmuje komendę „na kolana” ilekroć szalonemu Antkowi przyjdzie  ochota taki rozkaz wydać.

           Ze wstydem patrzę na Kościół, który uparcie milczy i ani myśli bodaj jednym słowem zareagować na bezprawne poczynania władzy dając jej ciche przyzwolenie na wprowadzanie „religii smoleńskiej”, pogłębianie podziałów i sianie nienawiści w imię „chrześcijańskiego miłosierdzia”.

         Wstyd mi za PiSzydło i cały ten marionetkowy (nie)rząd kompromitujący Polskę samym faktem swojego istnienia.

          Wstydzę się  za prezydenta, szmacianą kukłę, bezwolną zabawkę w rękach kaczego despoty, niezdolną do niczego poza ślepym wykonywaniem poleceń płynących z Nowogrodzkiej. I za ten wieszak na ubrania, który za prezydentową robi oraz milczy uparcie głuchy na wszelkie wołania. 

          Wstyd mi, że niektórzy Polacy będący na tak zwanym urzędzie  bezwstydnie i po chamsku łamią  Konstytucję, ośmieszają nasz kraj za granicą uparcie sprowadzając go do europejskiego zaścianka i śmierdzącego hipokryzją ciemnogrodu. 

                Wstydno mi, że pisowskie kundle bez cienia żenady zbijają polityczny kapitał żerując na katastrofie smoleńskiej bardziej niż cmentarne hieny. 

            Wstydzę się tych groteskowych „apeli smoleńskich” odczytywanych do porzygu przy każdej okazji, a nie mających nic wspólnego z szacunkiem należnym ofiarom  katastrofy.

       Wstyd mi, że narodowe dobro, jakim są Powstańcy Warszawscy zostało w tak okrutny sposób poniżone przez palanta niegodnego butów im czyścić. 

           Wstyd mi za media narodowe gorsze od hitlerowskich „szczekaczek” i sowieckiej propagandy razem wziętych. 

             Wstydzę się za tych wszystkich światłych i mądrych ludzi, którzy bez mrugnięcia okiem dla doraźnych korzyści pozwolili choremu z nienawiści kurduplowi zrobić z siebie zakładników jego paranoidalnych obsesji kosztem  godności własnej i zwykłej ludzkiej uczciwości.

              Wstyd mi za opozycję, niepotrafiącą w żaden sposób dogadać się ze sobą, za jej zmarnowany potencjał i oddanie pola pisowskim psychopatom. 

             Wstyd mi, że mój kraj w imię prezesowskiego  „prawa i sprawiedliwości” staje się krajem bezprawia i niesprawiedliwości, a Trybunał Konstytucyjny sprowadzony został do poziomu publicznej kloaki, w którą każde gówno można wrzucić i nawet wody nie spuścić, że o ogłaszaniu wyroków nie wspomnę.

        Wstydzę się za bezwstyd parlamentarzystów bez skrupułów nabijających własną  kabzę  kosztem podatników, fundującym w zamian kolejne poronione ustawy, koszmarne pomysły i żenujące spektakle arogancji, buty i nienawiści.

             Wstydzę się  za Polskę pozwalającą pluć sobie w twarz  w imię „dobrej zmiany”, za Polaków skaczących sobie do gardeł, za rzekę kłamstw i oszustw z coraz bardziej niebezpiecznymi wirami autokratycznych zapędów Kaczelnika i jego pretorianów.

I wstyd mi, że ci „wybrańcy narodu”  żadnego wstydu nie odczuwają…

    Nie wiem czy wstyd ma jakieś granice, zapewne jakieś ma i trochę obawiam się tego, co może nastąpić  po przekroczeniu owych granic, bo nie tylko ja „wstydem słusznym płonę”. Nie wiem, jak długo jeszcze przyjdzie oczy odwracać i  głowę ze wstydu nisko opuszczać, ale wiem, że nadejdzie taki dzień, kiedy odpowiedzialni za ten burdel, ruję i poróbstwo staną przed Trybunałem Stanu i poniosą zasłużoną karę.

         Dlatego po raz kolejny mam dla PiSu skromne, choć stanowcze przesłanie - każda władza przemija, hańba pozostanie!
 
Choć buta od wstydu dziś jest potężniejsza,
wagi złych czynów w niczym nie umniejsza,
bo wstyd największy, gdy go nie ma wcale,
a chamstwo z pogardą są na piedestale.

Kto rękę na Polskę podnosi w bezprawiu
temu  kajdany z ciężkiego ołowiu!
Nie zazna on nigdy spokoju sumienia
i nie dostąpi win swych odpuszczenia!

2 komentarze:

  1. Jak Ty to madrze ujelas!!! Nic dodac, nic ujac. Mam podobne do Twoich odczucia, nieraz az plakac sie chce sluchajac kaczych zausznikow, bo do wstydu za nich powoli sie przyzwyczajamy, i budza sie inne uczucia. Kto wie, jak to sie skonczy? Pozdrawiam serdecznie. Teresa

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że czas wstydu skończy się niedługo, bo ileż można?
    Chociaż i tak jeszcze długo będziemy wstydzić się za "dobrą zmianę"....

    Dziękuję Teresko za komentarz:-)

    OdpowiedzUsuń