Od miesiąca PiS
konsekwentnie i systematycznie dorzuca do ognia pod kotłem pełnym wrzących
emocji i chyba nie do końca zdaje sobie sprawę czym może to grozić. W sobotę 50
tysięcy ludzi w samej tylko stolicy protestowało przeciwko łamaniu prawa i
deptaniu demokracji, a prezes i jego podwładni twardo udają, że nic się nie stało,
bo na ulicę wyszła ledwo garstka ludzi. W swoich wystąpieniach mały nad-prezes
wszelkimi siłami przekonuje każdego, że nasze państwo wcale nie jest wspólnym
dobrem Polaków, że są jacyś tajemniczy „oni”, którzy zawładnęli krajem i wzywa „prawdziwych
patriotów” do walki z jakimś bliżej
niesprecyzowanym Układem.
Kaczyński zachowuje się jak zbawca ratujący naród
przed nie wiadomo czym, więc na wszelki wypadek podzielił rodaków na komunistów,
złodziei, zepsute głowy i sprzedawczyków z genem zdrady odziedziczonym po
przodkach niewiadomego pochodzenia. Histeryczne
okrzyki prezesa w niczym nie zmienią faktu, że jedna trzecia wyborców,
to jeszcze nie cały Naród, a mniejszość uważająca się za absolutną większość
bezprawiem niewiele osiągnie.
Ale Kaczyński
uparcie chce odebrać ludziom ich racje, poglądy i przekonania. I tak namieszać
w głowie, tak ogłupić do imentu żeby bez protestu potakiwali wszelkim jego
słowom przyjmując je niemalże jak eucharystię z zamkniętymi oczami i spuszczoną
głową.
Kiedyś, władza
słusznie minionego już ustroju stanowczo twierdziła, że ma „legitymacje narodu”
do prowadzenia takich czy innych, z reguły paskudnych poczynań. Teraz dokładnie
to samo mówi Jarosław Kaczyński, z tym że narracja jego wypowiedzi z każdym
dniem narasta agresją, butą, i co tu ukrywać – chamstwem najgorszego gatunku. I
tak z jednej strony napiera na mnie wrażenie, że prezes K. za wszelką cenę dąży do
unicestwienia wszystkiego, co Polska osiągnęła przez ostatnie ćwierćwiecze i dlatego spuszcza ze smyczy swoje uśpione demony. A na
zgliszczach i popiołach chce zbudować Kaczyland na modłę swoich wizji o państwie
pisokratycznym, niewątpliwie prawicowo skrajnym. Z drugiej zaś strony działania
Kaczyńskiego z uporem maniaka przywołują obrazy skąd inąd dobrze znane – jeden
wódz, jedna partia „żelazną ręką prowadząca naród do szczęścia”…
I nie rozumiem jakim sposobem mając pełną
władzę, PiS – według swego przywódcy - nie może rządzić??? Bo jeszcze nie ma
winnego, którego trzeba wykreować na poczet obecnych i przyszłych porażek?
Wszak prezes zawsze musiał mieć stadko ofiarnych koziołków, czyżby tym razem
cały „gorszy sort Polaków” miał wystąpić w tej roli?
Czy rozpierducha
Trybunału Konstytucyjnego wywołana i podsycana przez PiS nie jest przypadkiem elementem
składowym prywatnej rozgrywki pana
prezesa prowadzącej do sparaliżowania wymiaru sprawiedliwości i ubezwłasnowolnienia
sądów? Nie trzeba zbyt lotnego umysłu by zorientować się, że Kaczyńskiemu
chodzi o zemstę za Smoleńsk, o odegranie się za swoje porażki na swoich
wrogach, tych rzeczywistych i tych
urojonych, bo niestety, nad-prezes nie umie ani przegrywać, ani tym bardziej
wygrywać, co udowodnił już wiele razy. Mały, żałosny despotek w wydaniu
kieszonkowym, który gra na wielu instrumentach jednocześnie, ale z gruntu
fałszywie. Szczucie, jątrzenie, matactwa, cynizm i manipulacja – oto główne
instrumenty w jego orkiestrze.
Dla nikogo nie jest tajemnicą,
że to za sprawą prezesa pani Kempa unieważnia decyzje Trybunału Konstytucyjnego,
marszałek Sejmu zarzyna sejmową debatę, Antek od Macierewiczów szaleje w
MON-ie dewastując go jak chcąc, podobnie
robi niejaki Szałamacha z budżetem i giełdą, a minister bez
kultury „profesor” Gliński jawnie
wprowadza cenzurę zakładając teatrom kolczatkę na szyję, a twórcom kaganiec na
artystycznie niewyparzone pyski. Wszyscy
też wiedzą, że polski parlament pracuje w rytmie dobowym prezesa, a polska
premierówka i tzw. prezydent bez jego dyrektyw
nawet przecinka z ust swych korali nie
wypuszczą, o podpisaniu czegokolwiek już nie wspominając.
Ale warto żeby
wszyscy ci, którzy tak potulnie wypełniają polecenia swego nawiedzonego guru pamiętali
o jednym: władza jest kolegialna, ale odpowiedzialność już indywidualna i nawet
Jarosław Kaczyński może stanąć przed sądem, jako tzw. sprawca kierowniczy
obecnej zadymy, której skutki mogą być
porażające.
Jedno trzeba przyznać prezesowi
i jego poddanym. Dotrzymali słowa. Ich partyjna mantra „damy radę” spełniła się
w 100%. Faktycznie - dali radę. W niespełna miesiąc posortowali wszystkich Polaków i skłócili ich
skutecznie, sparaliżowali działania TK, ośmieszyli Polskę na arenie
międzynarodowej i pokazali, jak w ich wydaniu wygląda „dobra zmiana”, „praca i pokora”, „naprawa
Rzeczpospolitej”, której właśnie wsadzili dynamit w rzyć, że o szacunku do
oponentów nie wspomnę.
I niech mi ktoś wytłumaczy, bo
pojąć nie mogę jakim cudem zwykły, szeregowy poseł, niepełniący żadnych, ale to
żadnych funkcji państwowych bezczelnie szarokaczy się w Polsce prowadząc ją do
zguby?!
Drogie Pisuary!
Mam dla was przesłanie:
Każda władza przemija,
hańba pozostanie!
Kaczyński chce być dyktatorem i wcale tego już nie ukrywa. W końcu doprowadzi do tego że ludzie wyjda na ulice i poleje się krew
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć - jedynie nadzieja po sobotnim marszu pozostała, taka nadzieja - że Rzeczpospolitą można jeszcze normalnie postrzegać,że zostało jeszcze spora grupa myślących, niekoniecznie przestraszonych - mających własne poglądy ... i daj Boże więcej takich i tych "obudzonych" też .
OdpowiedzUsuńPiS tak głośno krzyczy i mam nadzieję, że tych "obudzonych" będzie coraz więcej.
OdpowiedzUsuń